Antoni Kwasigroch: walczyliśmy do końca o każdą piłkę
Reprezentacja Polski U22 zakończyła zmagania w mistrzostwach Europy na trzecim stopniu podium. Przed własną publicznością w tarnowskiej Arenie Jaskółka Biało-Czerwoni, trzecia drużyna mistrzostw świata, mierzyli jeszcze wyżej. Nie udało się, po raz kolejny w tie-breaku minimalnie lepsi okazali się Włosi, którzy triumfowali w całym turnieju. Po zwycięstwie nad Turcją, Polacy mieli jednak bardzo dobre humory i podkreślali, że nie wyobrażali sobie powrotu do domu bez „krążka”.
Michał Gierżot, kapitan polskiej reprezentacji i najlepszy przyjmujący turnieju, tuż po meczu mówił, że emocje wciąż nie opadły.
- Mam wrażenie, że dalej jestem w takim transie, jak podczas rozgrywania meczu. Powiedziałbym, że w niedzielę emocje były jeszcze większe, niż sobotę. Meczowi o brąz towarzyszył dodatkowy bagaż emocjonalny. Wiedzieliśmy, że - niezależnie od wyniku - to jest ostatni mecz tej grupy zawodników, ostatni mecz w takim składzie. Nie wiem, co z mistrzostwami świata w przyszłym roku, ale wątpię, że spotkamy się w takiej samej czternastce. Wiadomo, jak to bywa, czas pokaże. Na pewno teraz bardzo się cieszymy i będziemy ten sukces celebrować. Jesteśmy z niego dumni, ja na pewno jestem dumny – mówił. - Wiadomo, że przyjechaliśmy tu po coś więcej, ale uważam że minimum zostało absolutnie wypełnione. Na pewno z czwartym miejscem nikt nie chciałby do domu wracać. Zwłaszcza, że graliśmy przy tak wspaniałej publiczności. Spędziłem wiele godzin na parkietach młodzieżowych reprezentacji i dla mnie był to najlepszy turniej jeśli chodzi o organizację, o frekwencję na hali, o kibiców, o zaangażowanie, o wodzireja, który to prowadził. Widać było, że wszyscy super się bawili i jestem dumny z tego, że taki turniej odbył się w moim kraju, że reprezentuję ten kraj. Będę zawsze dawał z siebie wszystko, żeby Polacy byli dumni z tego, jakimi jesteśmy siatkarzami – podkreślił kapitan Biało-Czerwonych.
Dawid Dulski dodał, że nasi zawodnicy są bardzo szczęśliwi, ale też bardzo zmęczeni. - Jest to niesamowite uczucie zagrać przed taką publicznością i wygrać medal. Turniej bardzo męczący, tak naprawdę z każdym przeciwnikiem graliśmy na sto procent możliwości. Każdy dał z siebie wszystko i mamy prawo być zmęczeni. Teraz trzeba odpocząć – stwierdził atakujący, który po dwóch tygodniach wolnego rozpocznie okres przygotowawczy w Zawierciu.
Antoni Kwasigroch długo po meczu rozdawał autografy. - Przyszło ponad cztery tysiące kibiców. To bardzo miłe i niespotykane uczucie. Nikt z nas wcześniej nie miał okazji grać przed taką dużą publicznością. To było dla nas coś nowego, doświadczyliśmy super przeżycia. Tak naprawdę chcielibyśmy, żeby zdarzało się to jak najczęściej – powiedział po zdobyciu brązowego medalu.
Przyznał, że obecność tak dużej liczby kibiców na początku meczu onieśmiela. - Gdy mecz się zaczyna, to stresu jest sporo. Wychodzimy na boisko, wokół nas jest cztery tysiące ludzi, a my musimy odbijać, i do tego dobrze odbijać. Ale z biegiem czasu ta publiczność nas uskrzydlała i sprawiała, że walczyliśmy do końca o każdą piłkę – opowiadał przyjmujący kadry Daniela Plińskiego.
Kwasigroch przyznał, że lekki niedosyt po półfinałowej porażce pozostał. - Ale im więcej czasu będzie mijało, tym ten brąz będziemy lepiej wspominać. Szkoda, że się wczoraj nie udało, ale ważne, że jest ten brąz. Powiem szczerze, baliśmy się trochę czwartego miejsca i powrotu do domu bez medalu – przyznał.
Pytany o plany na najbliższy czas przyjmujący BKS Visły Proline Bydgoszcz roześmiał się i stwierdził - Na razie nie chcę grać w siatkówkę! Dodał: - Muszę odpocząć, zrobić sobie wakacje. Nagrałem się już w tym roku. Niestety, w sierpniu startują już przygotowania do nowego sezonu, więc będę miał tylko dwa tygodnie wolnego. Chciałoby się więcej, ale... taka praca. Może spróbuję z tego miejsca zaapelować do trenera, żeby trochę te wakacje mi wydłużył? (śmiech)
Powrót do listy