Artur Pasiński: będziemy dalej trzymać poziom
Mickiewicz Kluczbork po 9. kolejkach TAURON 1. Ligi jest wiceliderem tabeli. W sobotę na wyjeździe zmierzy się z SMS PZPS Spała. - Chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. Mamy nadzieję, że spotkanie zakończy się dla nas kolejną wygraną. Myślę, że ci, którzy zostali na kolejny sezon w Kluczborku, pamiętają zeszłoroczną porażkę i wyciągnęli wnioski - powiedział Artur Pasiński, przyjmujący kluczborczan.
TAURON 1.LIGA.PL: To pana czwarty sezon w Mickiewiczu Kluczbork, ale w tym pełni pan jeszcze dodatkową funkcję. Chyba można powiedzieć, że podąża pan śladami taty?
ARTUR PASIŃSKI: Tak, to mój czwarty sezon w Kluczborku. Dobrze sie tutaj czuję i cieszę się, że mogę dalej tu grać. Od tego sezonu dostałem też nową rolę. Zostałem trenerem młodych adeptów siatkówki w Akademi MuchaVolley. Bardzo się cieszę, że dostałem taką możliwość od Konrada Muchy, wejścia zrobienia czegoś nowego, czegoś dodatkowego. Tak jak pani zauważyła zaczyna trochę podążać śladami taty. Zobaczymy, co będzie dalej. Na razie to są dopiero początki. Jednak już teraz moim najważniejszym celem jest, żeby dzieci złapały bakcyla siatkówki.
Skąd pomysł, aby zostać właśnie trenerem?
ARTUR PASIŃSKI: Udział w tym miała moja dziewczyna Justyna. Powiedziała, żebym zrobił coś innego poza graniem. I to właśnie ona mnie namówiła, żeby wejść w ten projekt. Potem ustaliłem szczegóły z Konradem i podjąłem decyzję o kursie trenerskim. Mogę się teraz pochwalić, że zdałem egzamin trenerski organizowany przez Polski Związek Piłki Siatkowej.
Przejdę teraz do sezonu. Jak to jest, że niezależnie jaka drużyna przyjeżdża do Kluczborka, nie może z wami wygrać? Jaki jest wasz klucz do sukcesu?
ARTUR PASIŃSKI: Kluczem do sukcesu u nas jest bardzo dobra zagrywka na własnej hali, czym robimy sobie dosyć często dużą przewagę, grając z innymi przeciwnikami. Na pewno też kluczborska publiczność dodaje nam dużo otuchy i służy dużą pomocą. Głośno nas dopingują i licznie przybywają na nasze spotkania. Myślę, że to jest jeden z kluczy do sukcesu, który na razie mamy na naszej hali. Do tej pory we własnej hali nie straciliśmy ani jednego seta. Bardzo nas to cieszy i mamy nadzieję, że takich spotkań będzie więcej. Sezon jest długo, więc będą wzloty i upadki, ale oby tych upadków było jak najmniej.
Zagrywka, o której pan wspomniał odgrywała ogromną rolęm chociażby w spotkaniu z Olimpią. Czy ćwiczycie ten element więcej na treningach?
ARTUR PASIŃSKI: Na każdym treningu staramy się trenować ten element, którym jest zagrywka. Wiemy, że tę przewagę sobie możemy stworzyć.
Przegrywając w pierwszym secie 14:17, doszło do zmiany zadaniowej. Na zagrywkę wszedł Janek Siemiątkowski, dał naprawdę dobrą zmianę, wniósł również ożywienie w waszej grę?
ARTUR PASIŃSKI: Janek odmienił losy pierwszego seta i chwała mu za. Wyszedł na zagrywkę bez żadnych skrupułów i wykonał parę bardzo mocnych zagrywek, które utrudniły Olimpii przyjęcie i wyprowadzenie jakiejkolwiek akcji. To nam ułatwiło wygranie tego seta. A czy dodało ożywienia? Powiem tak, wprowadza się na zagrywkę chłopaka, który ma ogromne możliwości w tej zagrywce. Wchodzi i strzela raz po raz, coraz mocniej, a przeciwnicy nie mogą tego przyjąć. To na pewno nakręca drużynę. Trzeba przyznać, że to nam pomogło w przebiegu całego dalszego spotkania.
Najbardziej wyrównany był pierwszy set. Potem gra Olimpii nie wyglądała już dobrze. Czy można powiedzieć, że to był mecz jednej drużyny?
ARTUR PASIŃSKI: Zgodzę się, że pierwszy set był wyrównany. Jednak nie można stwierdzić, że to był mecz jednej drużyny. Olimpai Sulęcin miała swoje problemy, nie grał podstawowy rozgrywający Bartosz Zrajkowski, który jest doświadczonym zawodnikiem. Na pewno w wielu sytuacjach pomógłby chłopakom. My wykorzystaliśmy swoje szanse. Nastomiast sulęcinianie naprawdę się starali i zostawili dużo serducha na boisku. Udało się nam, wygrać i to najważniejsze. Niemniej, nie możemy powiedzieć, że nasz przeciwnik nie był groźnym rywalem. W swoich szeregach ma paru doświadczonych zawodników, którzy nie jeden sezon grali w tej lidze i trzeba będzie na nich uważać.
Poza zagrywką bardzo dobrze działa rownieś system blok-obrona.
ARTUR PASIŃSKI: Tak, na pewno dużą rolę odgrywa dobrze funkcjonujący system blok-obrona. Bardzo ułatwia grę. Dzięki temu moglismy wyprowadzić wiele kontrataków. Trzeba przyznać, że Janusz Górski bardzo dobrze grał na tych kontrach, podobnie jak Mateusz Linda. Moim zdaniem cały zespół dołożył cegiełkę do tego sukcesu, którym było wygranie tego spotkania. O każdym można wypowiadać się samych superlatywach. Każdy wniósł tę mała cegiełkę do tego, żebyśmy wygrali kolejne spotkanie u siebie za trzy punkty. Chwała wszystkim kolegom z drużyny za to ligowe starcie. Mam nadzieję, że będziemy dalej trzymać poziom, a może nawet będzie lepszy.
Do każdego rywala podchodzicie z szacunkiem. Kolejne spotkanie zagracie z najmlodszym zespołem w lidze, czyli SMS PZPS Spała. To drużyna, która walczy w każdym meczu. Czy przed takim pojedynkiem trzeba się bardziej koncentrować?
ARTUR PASIŃSKI: Nie możemy podchodzić do tego spotkania inaczej. To są młodzi zawodnicy, ale nie oznacza, że mecz sam się wygra. Nie można w żadnym stopniu lekceważyć chłopaków, bo wiemy, co się dzieje, kiedy da się im pograć. Im wystarczy jedna czy dwie piłki, żeby się nakręcić. Wtedy będą trudni do zatrzymania. To, że znaleźli się w tak elitarnym gronie w Spale oznacza to, że w tę siatkówkę potrafią grać. Wystarczy im trochę dać pograć i zaraz się okaże, że będziemy mieli kłopoty. Musimy po prostu wyjść i zagrać swoją siatkówkę. Chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. Mamy nadzieję, że spotkanie zakończy się dla nas kolejną wygraną. W tamtym roku zaczęliśmy ligowe spotkanie ze Spałą i zabrakło nam trochę koncentracji. Wiadomo, że mieli wtedy inny zespół. Niemniej, zlekceważyliśmy chłopaków i odbiliśmy się od ściany. Przegraliśmy tamto spotkanie. Myślę, że ci, którzy zostali na kolejny sezon w Kluczborku, pamiętają to spotkanie i wyciągnęli wnioski. Na pewno nie będziemy chcieli pozwolić sobie na to, żeby zlekceważyć w jakikolwiek sposób ten zespół.