Budowanie twierdzy
Gwardziści nie zwalniają tempa. Pora przywitać na Krupniczej kolejnego rywala. Tym, już w najbliższą sobotę, będzie KPS Siedlce, który nie może zaliczyć początku sezonu do udanych. - Na pewno będzie to trudne starcie, bo przyjeżdża do nas zespół, który chce wygrać po nieudanych meczach wyjazdowych. Dodatkowo mają problem z kontuzjami, więc będą bardzo chcieli nas pokonać. Z drugiej strony czujemy się pewnie przed nadchodzącym spotkaniem i podejdziemy z pełną koncentracja do najbliższego meczu. Chcemy odnieść kolejne zwycięstwo we własnej hali - powiedział Michał Superlak, atakujący zespołu z Wrocławia.
W poprzednim tygodniu siatkarze Piotra Lebiody pokonali na wyjeździe pierwszoligowego wyjadacza – Tauron AZS Częstochowa 3:1. Gospodarze zdołali wyrwać jedynie pierwszego seta. Później to GWR była o dużo mocniejsza. Po morderczej trzeciej partii, którą wygrała 38:36, nie dała odebrać sobie zwycięstwa w tym spotkaniu. Zarówno Kamil Maruszczyk, jak i Michał Superlak, są zdecydowanymi liderami nie tylko w zespole, ale i w ligowych rankingach. Po pięciu kolejkach obaj znajdują się na szczycie indywidualnej statystyki najlepiej punktujących siatkarzy w 1. Lidze, zaraz po zawodniku z bielskiego BBTS-u – Olegu Krikunie, który póki co, zajmuje pierwsze miejsce.
- Myślę, że jest to wynik pracy całego zespołu. Na pewno to pomaga nam w budowaniu pewności siebie przed każdym kolejnym meczem. Bardzo dobrze się tu odnalazłem, tak jak i reszta kolegów z drużyny. Mamy bardzo dobrą atmosferę, co przekłada się też na wyniki zespołu i samopoczucie każdego z zawodników. Myślę, że nie mamy takiego jednego wyraźnego lidera. Każdy z nas dokłada cegiełkę od siebie w każdym meczu do zwycięstwa i przez to, przeciwnikom nie gra się z nami tak łatwo, a nam daje dobry start w tym sezonie – mówi Michał Superlak, atakujący Gwardii Wrocław.
W najbliższą sobotę o 18:00 Gwardziści zmierzą się z KPS Siedlce. Zespół ten, choć od 2011 roku zbiera doświadczenie na pierwszoligowych parkietach, to w tym sezonie gra bardzo nierówno. Na swoim koncie mają tylko dwa zwycięstwa i trzy porażki. Z pewnością do stolicy Dolnego Śląska przyjedzie z apetytami na pierwszy wyjazdowy triumf.
- Na pewno będzie to trudne starcie, bo przyjeżdża do nas zespół, który chce wygrać po nieudanych meczach wyjazdowych. Dodatkowo mają problem z kontuzjami, więc będą bardzo chcieli nas pokonać. Z drugiej strony czujemy się pewnie przed nadchodzącym spotkaniem i podejdziemy z pełną koncentracja do najbliższego meczu. Chcemy odnieść kolejne zwycięstwo we własnej hali – podsumowuje Superlak.
Jak na razie Gwardia ma za sobą pięć spotkań, z czego aż cztery z nich zakończone zwycięstwem. Pewność siebie wrocławskich siatkarzy rośnie z każdym meczem, co także przekłada się na wynik. Szybko pną się w górę ligowej tabeli, zaskakując nawet doświadczonych pierwszoligowców. Przy tym nie tracą koncentracji i motywacji do pokonywania kolejnych rywali. Czego zatem spodziewają się po sobotnim meczu z KPS Siedlce?
- Z pewnością nie zabraknie walki, w tym roku liga jest bardzo wyrównana i praktycznie każdy wygrywa z każdym. Nie możemy też być zbyt pewni siebie, bo rozegraliśmy dopiero pięć spotkań, a liga jest bardzo długa, więc do każdego meczu trzeba podchodzić identycznie – jakby to było najważniejsze spotkanie. Tylko dzięki takiej postawie naszego zespołu, kolejni rywali będą mogli się nas obawiać – dodaje Łukasz Lubaczewski, przyjmujący Gwardii Wrocław.
Oba zespoły ostatni raz spotkały się ze sobą podczas rozgrywek Pucharu Polski pięć lat temu. Wtedy KPS przyjechał na Krupniczą w roli lidera 1. Ligi, za to GWR przodowała w 2. Lidze. Po zaciętym tie-breaku, to Siedlce zwyciężyły 3:2. Warto wspomnieć, że ówczesnych Gwardzistów prowadził obecny szkoleniowiec – Piotr Lebioda, a w składzie znaleźli się dwaj siatkarze, którzy również teraz reprezentują wrocławskie barwy. Mowa o Łukaszu Lubaczewskim i Bartłomieju Dzikowiczu. Co z tego starcia pamięta nasz libero, który wtedy grał jeszcze na przyjęciu?
- Był to bardzo ciekawa i wyrównana rywalizacja, o czym świadczył również sam wynik 2:3. Ten mecz cieszył się też dużym zainteresowaniem kibiców z dwóch powodów. Po pierwsze na Krupniczej zagościła wtedy pierwszoligowa drużyna z Siedlec, a po drugie był to mecz Pucharu Polski (eliminacyjny). Emocji nie brakowało w żadnym secie, a mimo że ostatecznie nie udało się wygrać, kibice wyglądali na naprawdę miło zaskoczonych poziomem spotkania. Drużyna z Siedlec musiała się bardzo napracować, aby ostatecznie wywieźć zwycięstwo z Wrocławia – wspomina Bartłomiej Dzikowicz, libero Gwardii Wrocław.