Damian Wierzbicki: gramy swoją siatkówkę
APP Krispol Września po 20. kolejkach zajmuje drugie miejsce w tabeli. W ostatnim meczu wrześnianie pokonali Tauron AZS Częstochowa 3:1. W specjalnej rozmowie z naszym portalem Damian Wierzbicki opowiada o spotkaniu z Akademikami, rywalizacji z Lechią Tomaszów Mazowiecki, celach na ten sezon i ciężkiej pracy całego zespołu. A także o byciu czarnym koniem rozgrywek 1. Ligi, mimo przed startem sezonu eksperci skazywali podopiecznych Mariana Kardasa na grę, co najwyżej o utrzymanie. - Cieszymy się, że dopisaliśmy do swojego konta kolejne trzy punkty. To miłe i budujące. Jednak przed nami jeszcze daleka droga. Krok po kroku robimy swoje. Takie mamy założenia i cel. Gramy swoją siatkówkę z każdym zespołem, który staje po przeciwnej stronie siatki. Skazywano nas wręcz na pożarcie. Sądzono, że skoro tak odmłodzono zespół, to inni będą zdobywali z nami łatwo punkty - powiedział atakujący.
1LIGA.PLS.PL: Pokonaliście w ostatnim meczu Tauron AZS Częstochowa 3:1. Emocji nie brakowało, zwłaszcza dzięki różnym decyzjom sędziów. Jednak z waszej perspektywy, chyba najważniejsze są trzy punkty?
DAMIAN WIERZBICKI: To prawda. Czasami sędziowie wytwarzają niepotrzebne emocje i przedłużają czas. Jeśli mam stwierdzić obiektywnie, uważam że nie były to błędne decyzje. Moim zdaniem liniowi trochę nie pomagali głównym sędziom, ci z kolei podejmowali obiektywne decyzje. Wygraliśmy, bo byliśmy po prostu lepsi na boisku. Ani sędziowie nam nie pomogli, ani nikt inny. To drużyna z Częstochowy swoimi błędami trochę się zagotowała.
Od Nowego Roku wasza drużyna gra naprawdę dobrą siatkówkę.
DAMIAN WIERZBICKI: Cieszymy się, że dopisaliśmy do swojego konta kolejne trzy punkty. To miłe i budujące. Jednak przed nami jeszcze daleka droga. Krok po kroku robimy swoje. Takie mamy założenia i cel. Gramy swoją siatkówkę z każdym zespołem, który staje po przeciwnej stronie siatki. Wiemy, że im wyżej jesteśmy w tabeli, tym bardziej każdy zespół będzie atakował nas jeszcze mocnej. Każdy chce bić lidera i wicelidera. Chcę podkreślić, że to nie są łatwe mecze. To, że AZS Częstochowa jest na ostatnim miejscu w tabeli, o niczym nie świadczy. Trzeba włożyć wiele wysiłku, żeby ich pokonać. W tej lidze każdy jest mocny.
Do zakończenia fazy zasadniczej zostało sześć kolejek. Wielu zawodników i trenerów podkreśla, że emocji nie będzie brakowało aż do ostatniej, 26. kolejki. Zgadza się pan z taką opinią?
DAMIAN WIERZBICKI: Oczywiście, że tak. Emocji nie zabraknie. Teraz rozpoczęła się walka o tak zwane rozstawienie, kto z kim zagra w play off. Tak jak pani powiedziała, przed nami sześć kolejek i do zdobycia 18 punktów, i tyle samo do stracenia. Każdy mecz w tej lidze jest bardzo istotny. Nie można ani przez moment zasnąć, bo będąc na drugim miejscu, można obudzić się na siódmym.
W sobotę we własnej hali podejmiecie KS Lechia Tomaszów Mazowiecki, lidera rozgrywek 1. Ligi. To będzie bardzo interesujące i emocjonujące spotkanie. Po przeciwnych stronach siatki stanie lider i wicelider.
DAMIAN WIERZBICKI: To będzie spotkanie liderów, drużyn które zajmują pierwsze dwa miejsca w tabeli. Doskonale pamiętamy pierwsze spotkanie, kiedy to wygraliśmy w Tomaszowie Mazowieckim. Mam nadzieję, że nie będziemy na tyle gościnni, co tomaszowianie te kilka tygodni temu.
Taki mecz można potraktować również jako bardzo dobry sprawdzian formy, ponieważ trenerzy często podkreślają, że prawdziwa gra rozpocznie się od fazy play off.
DAMIAN WIERZBICKI: To prawda. Teraz gra się tylko po to, żeby dostać się do fazy play off i zająć możliwie, jak najwyższe miejsce. Potem zaczyna się prawdziwa zabawa. Wtedy poznaje się i oddziela prawdziwych mężczyzn od chłopców.
Pamiętam doskonale jak na początku sezonu wielu nie wierzyło w wasz zespół, ponieważ w porównaniu do poprzedniego sezonu drużyna została mocno przedbudowana. Skazywano was, co najwyżej na walkę o utrzymanie w lidze. Dziś jesteście wiceliderem tabeli. Można was nazwać czarnym koniem 1. Ligi?
DAMIAN WIERZBICKI: Myślę, że można o nas powiedzieć, że jesteśmy właśnie czarnym koniem, tych rozgrywek. Przed sezonem pojawiało się wiele głosów ekspertów, którzy twierdzili, iż nie tyle nie zakwalifikujemy się do ósemki, co nie zajmiemy nawet bezpiecznej lokaty na miejscach 9-10. Uważali, że znajdziemy się w strefie spadkowej. Skazywano nas wręcz na pożarcie. Sądzono, że skoro tak odmłodzono zespół, to inni będą zdobywali z nami łatwo punkty. Rzeczywiście zespół się zmienił. Pojawiło się ponad dziesięciu nowych zawodników. Można powiedzieć, że przeprowadzono pewien eksperyment, jak na razie zdaje on egzamin. Zobaczymy, co będzie dalej. Uważam, że trzeba tonować wszystkie nastroje, bo jeszcze nic wielkiego nie osiągnęliśmy. Niemniej na pewno jesteśmy zaskoczeniem tego sezonu, ale bardzo pozytywnym.