eWinner Gwardia o włos od zwycięstwa
Od pięciu setów rozpoczęła się rywalizacja w półfinale TAURON 1. Ligi pomiędzy LUK Politechniką Lublin a eWinner Gwardią Wrocław. Górą w meczu numer 1 gospodarze z Lubelszczyzny, którzy obronili trzy piłki meczowe w czwartej partii i nadal mają status niepokonanych u siebie w tym sezonie. Gwardzistom pozostał spory niedosyt.
W szeregach LUK Politechniki Lublin otwarcie mówi o aspiracjach związanych z awansem do PlusLigi jeszcze w tym sezonie. Lublinianie zbudowali zespół, który ma wiele kilka nazwisk ze sporym doświadczeniem, zarówno w PlusLidze, jak i na międzynarodowym podwórku. Wrocławianie stawali przed trudnym wyzwaniem, tym bardziej, że wcześniejsze 16 spotkań w Lublinie kończyło się... kompletem zwycięstw gospodarzy.
Jeszcze zanim mecz się zaczął, już w podróży Gwardziści dowiedzieli się o zmianach godziny startu pojedynku, ostatecznie na 20:30, z pierwotnej... 17:00, a następnie 18:00. Pojawiła się jednak transmisja na platformie IPLA, był system challenge (wideoweryfikacja), choć zabrakło typowo "telewizyjnego" podłoża, tj. teraflexu. W niedzielę od 20:30 kwestie organizacyjne przestały mieć jednak decydujące znaczenie.
– Dla mnie wiele rzeczy jest prostych. Skoro mamy program, plan, według niego pracujemy. Denerwuje mnie, kiedy ktoś chce to zmienić, żeby zyskać przewagę. Dlatego faktycznie, byłem zły przed startem niedzielnego meczu. Za to po jego zakończeniu nie mogę być zły, zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Mogliśmy wygrać ten mecz. Rzeczywistość jest jednak taka, że przy tak wyrównanych pojedynkach oba zespoły mają takie same szanse na zwycięstwo. Kiedy masz taką szansę, czasem wygrywasz, czasem przegrywasz. Dotychczasowo większość z takich okazji rozstrzygaliśmy na swoją korzyść. Musisz jednak akceptować zarówno ten dzień, kiedy masz szczęście, ale i kiedy masz pecha. Najważniejszy moment? Kiedy rywal osiągnął kilka punktów przewagi na początku piątego seta i nie oddał tego prowadzenia. Trudno było nam odwrócić losy ostatniej partii – ocenił mecz trener eWinner Gwardii, Mark Lebedew.
Wrocławianie mieli trzy okazje do zakończenia spotkania, mając w górze piłki meczowe. W czwartym secie było 25:24, 26:25 i 27:26. Gwardziści popełnili jednak kilka błędów w decydujących momentach, a rywale wytrzymali presję. I przejęli inicjatywę, nie wypuszczając z rąk prowadzenia w ostatnim, decydującym o zwycięstwie secie.
– Bardzo długie spotkanie za nami. Obie drużyny dały z siebie naprawdę sporo. Myślę, że to był męski, twardy mecz. Szkoda, że tego spotkania nie udało się przypieczętować i wygrać. Mieliśmy swoje szanse. Trzeba na spokojnie przeanalizować czwartego seta. Wiemy, że mogliśmy w tym meczu zwyciężyć 3:1. Zabrakło zimnej głowy w końcówkach, może niepotrzebnie chcieliśmy na siłę skończyć to spotkanie. Lublin zagrał twardo do końca, nie zwalniali ręki na zagrywce, brawa dla nich. Nie zwieszamy jednak głów. Przegraliśmy, ale to nie koniec świata. Teraz rywalizacja przenosi się do Wrocławia, w czwartek kolejny mecz i tanio skóry nie sprzedamy – komentował po meczu libero eWinner Gwardii, Adrian Mihułka.
Drugi mecz półfinału lubelsko-wrocławskiego w najbliższy czwartek (tj. 22.04). O godzinie rozpoczęcia będziemy informować, w zależności od decyzji związanych z transmisją telewizyjną. Pierwotnie zakładana jest godzina 18:00 w harmonogramie ligowym. Ew. zmiana to termin telewizyjny, tj. początek o 20:30.