Jakub Szymański: nie mogę doczekać się pierwszego meczu
Od nieszczęśliwej kontuzji Jakuba Szymańskiego minęło niecałe dwa miesiące. To pierwszy poważny uraz przyjmującego Buskowianki Kielce, który wykluczył go z gry na tak długi okres czasu. Od kilku dni zawodnik uczestniczy w treningach i być może w najbliższym spotkaniu będzie mógł pomóc drużynie, nie tylko zza boiska. - Chciałbym już wrócić do gry. Nie mogę doczekać się pierwszego meczu, w którym stanę na boisku w pełni sił - mówi Szymański.
BUSKOWIANKA KIELCE: Od meczu ze Ślepskiem Suwałki, w którym nabawiłeś się kontuzji minęło dokładnie 54 dni. Rokowania przewidywały powrót po 8 tygodniach, czyli po 56 dniach. Oznacza to, że wszystko przebiegło zgodnie z planem?
JAKUB SZYMAŃSKI: Tak. Przez te wszystkie dni pracowałem z fizjoterapeutą w klubie. Niezbędna była także pomoc Maćka Nowaka z NovMedu, u którego przeszedłem rehabilitację. Oprócz tego ćwiczyłem w domu. Myślę, że z dnia na dzień moja dyspozycja treningowa będzie coraz lepsza.
To Twoja pierwsza tak poważna kontuzja? Do tej pory miałeś problemy z kolanem skoczka i przerwa od grania wynosiła maksimum 3 tygodnie.
JAKUB SZYMAŃSKI: Tak, to moja pierwsza kontuzja, która wykluczyła mnie z treningów i gry na tak długi okres czasu. Z kolanami zawsze miałem problemy. W obecnym sezonie nie były one duże, ale mam nadzieję, że w przyszłości przestaną mi w ogóle dokuczać.
Co dokładnie wydarzyło się tego niefortunnego dnia?
JAKUB SZYMAŃSKI: Lądując po bloku, razem z przyjmującym z Suwałk stanęliśmy na linii. Moja stopa trafiła na jego stopę i nie udało mi się zachować równowagi, a dalej wiadomo jak było.
Co czułeś, kiedy dowiedziałeś się, że więzadło jest zerwane? Miałeś w swojej głowie myśli, że możesz już nie wrócić do grania?
JAKUB SZYMAŃSKI: Nie, najbardziej obawiałem się tego, że będę potrzebował dużo czasu, aby powrócić do grania i optymalnej formy.
Po dwóch tygodniach wykonano ponownie USG stawu skokowego, po którym okazało się, że więzadło nie zrasta się tak, jak powinno. Było zagrożenie operacją?
JAKUB SZYMAŃSKI: Radiolog oznajmił mi, że operacja najprawdopodobniej będzie musiała się odbyć, jednak po konsultacjach z fizjoterapeutami ustaliliśmy, że będziemy czekać do zakończenia rehabilitacji i wtedy zdecydujemy, czy operacja jest konieczna. Na dzień dzisiejszy nic na to nie wskazuje.
28 listopada po raz pierwszy odwiedziłeś halę legionów na treningu – do hali wszedłeś o kulach. Jak przywitali Cię koledzy z drużyny?
JAKUB SZYMAŃSKI: Koledzy z drużyny przywitali mnie bardzo ciepło. Chyba każdy zapytał mnie, jak się czuję i co z moją kostką. Nikt nie przeszedł obok tego obojętnie. Dobrze jest mieć świadomość, że wszyscy w drużynie możemy na siebie liczyć.
Pod koniec grudnia zacząłeś już biegać, a w tej chwili już stajesz do przyjęcia. Jesteś gotowy do gry?
JAKUB SZYMAŃSKI: Oczywiście robię tyle, na ile pozwala mi mój obecny stan zdrowia. Zaczynam powoli skakać, wykonuję zagrywkę i na razie tyle. Jednak z dnia na dzień czuję ogromną poprawę moich możliwości.
Jak spożytkowałeś czas, kiedy odpoczywałeś w domu? Wróciłeś do rodzinnego miasta?
JAKUB SZYMAŃSKI: Nie. Zostałem w Kielcach, ponieważ tak jak wspominałem, miałem rehabilitację z Maćkiem Nowakiem w NovMedzie. Poza tym mieszkam w Kielcach z dziewczyną, która tu studiuje i nie chciałem, żeby została na tak długi okres czasu sama.
Czy oprócz terapii manualnej i pracy z Maćkiem Nowakiem z NovMedu wykonywałeś jakieś ćwiczenia w domu?
JAKUB SZYMAŃSKI: Tak, dostałem mnóstwo ćwiczeń, które sumiennie wykonywałem.
Jesteś głodny gry?
JAKUB SZYMAŃSKI: Oczywiście, chciałbym już wrócić do gry. Nie mogę doczekać się pierwszego meczu, w którym stanę na boisku w pełni sił.
Rywalizacja na pozycji przyjmującego po Twoim powrocie ponownie się zaostrzy. Ile czasu dajesz sobie, by wrócić do pierwszej szóstki?
JAKUB SZYMAŃSKI: Już od pierwszego treningu po kontuzji rozpoczyna się mój udział w rywalizacji o pierwszą szóstkę. Na pewno nie będzie to łatwe, ponieważ każdy z nas ciężko pracuje i każdy chce grać jak najwięcej.
Przed waszym zespołem spotkanie z liderem tabeli. W trudnych chwilach na boisku będziesz w stanie pomóc kolegom z parkietu? Czy jeszcze nie nastawiasz się na grę?
JAKUB SZYMAŃSKI: Jeśli będzie taka konieczność, to w sobotę wejdę na boisko i dam z siebie wszystko, żeby pomóc drużynie.