Jan Lesiuk: jestem głodny gry
Koniec pierwszej rundy rozgrywek TAURON 1. Ligi dla drużyny BBTS Bielsko-Biała zwieńczył czwartkowy mecz z zespołem AGH Kraków. Podopieczni Harrego Brokkinga pokonali gości w trzech setach, czym jednocześnie umocnili pozycję lidera tabeli. - Dobrze, że spotkania takie, jak to z AGH Kraków potoczyło się po naszej myśli, bo pierwsza odsłona często definiuje kolejne partie, więc koncentracja na tym etapie jest naprawdę bardzo ważna. Później to „flow” znacznie pomaga w następnych setach - powiedział Jan Lesiuk, przyjmujący bielskiej ekipy.
BBTS BIELSKO-BIAŁA: Końcówka pierwszej odsłony nieco nerwowa, choć niepotrzebnie, jak sam zapewne przyznasz… Rywal ustrzelił nas zagrywką, co jednocześnie trochę wybiło was z rytmu. To was zmotywowało do tak pewnej postawy w drugiej partii?
JAN LESIUK: Początki meczów z rywalami takiej kategorii często tak wyglądają. Dać szansę takiemu przeciwnikowi, który w dodatku w dzień meczu przyjeżdża do naszej hali, tlen w postaci jednego seta na otwarcie meczu bardzo nakręca zespół. Szczególnie, że AGH Kraków jest zbudowany z młodych chłopaków. Całe szczęście udało sie nam dokończyć seta z przewagą na naszą korzyść. Te grzeszki jednak powróciły w drugiej partii, w której miałem okazję sam się zaprezentować. Teraz w nieco innym wymiarze niż poprzednio, więc cieszę się, że mogłem uspokoić trochę naszą grę, która niestety w oparciu o nasze błędy własne nieco się zachwiała. Jako zawodnik defensywny chyba wywiązałem się z tego zadania. Dobrze, że spotkanie takie, jak to z AGH Kraków potoczyło się po naszej myśli, bo pierwsza odsłona często definiuje kolejne partie, więc koncentracja na tym etapie jest naprawdę bardzo ważna. Później to „flow” znacznie pomaga w następnych setach.
Błędy trochę was gubiły w tym meczu. Na nasze szczęście finalnie nie pogrążyły.
JAN LESIUK: Taka właśnie jest siatkówka. Czasem te dwa wygrane sety mogą okazać się niczym, jeśli w trzeciej partii rywal się przełamuje i szala koncentracji oraz emocji przechyla się na drugą stronę. Wtedy zaczyna się ciężki mecz. Można przyznać, że siatkówka jest grą błędów, ale można wygrywać mimo wszystko sety i całe spotkania nawet regularnie je popełniając. Gorzej, kiedy w głowie zaczyna ten obraz nieco drażnić zawodników i zaczyna się wkradać jakaś bojaźliwość. Cały zespół zaczyna grać niepewnie. Powtórzę się, ale muszę wspomnieć, że z takimi młodymi i ambitnymi zawodnikami po drugiej stronie siatki, którzy mają u boku wieloletniego fachowca, szkoleniowca z zaplecza ekstraklasy, to może okazać się niebezpieczne.
Bardzo dobra zmiana w końcówce drugiego seta i trzeciej odsłonie tego meczu w twoim wykonaniu. Nie łatwo jest wyjść z kwadratu i dobrze się zaprezentować, szczególnie przy takim rywalu, a tobie się to udało. Jesteś zadowolony ze swojego występu?
JAN LESIUK: Przede wszystkim jestem wdzięczny sobie, że utrzymałem emocje na wodzy. Wiedziałem, że kluczowe jest w miarę dobre przyjęcie i to jest mój fundament. Wiem, że jeśli nie mam przyjęcia, to nie jestem dobrym graczem na swojej pozycji, szczególnie przy moim wzroście. Jeśli go nie mam, to właśnie dobre przyjęcie powinno stanowić mój atut. Cieszę się, że mogłem pomóc zespołowi i czekam na więcej. Jestem głodny grania, co pokazuję też na treningach i napieram jak tylko mogę na pierwszą szóstkę, aby jak najlepiej się prezentować. Każdy z nas myśli podobnie. Jeśli nawet nie jestem wyjściowym graczem, to staram się dawać maksimum z siebie na treningach nie tylko sportowo, ale i dobrą atmosferą. Oprócz samego sportowego aspektu są też i pozasportowe elementy, które są bardzo potrzebne w szatni. Staram się w obu tych przypadkach dawać tyle, ile tylko posiadam. Jeszcze nie wiem z jakim skutkiem, ale póki co cieszę się, że mogę dostrzegać u siebie progres.
Mecz pokazał, że miewamy fragmenty, gdzie wasza gra wygląda naprawdę dobrze i jesteście stabilni, idziecie za ciosem. Są jednak sytuacje, gdzie przychodzi jakieś załamanie i tracimy swój rytm. Falujemy. U końca pierwszej rundy powinniście takie mankamenty już wykluczać?
JAN LESIUK: Byłem w zespołach, gdzie takie falowania były znacznie większe. Nie można powiedzieć, że jest się z tego powodu zadowolonym, ale też nie można bać się popełniać błędów. To jest normalne. Oczywiście drużyna powinna znać próg tych błędów, które popełnia i po których mówi sobie „stop”. Każdy chyba ma swoje wyczucie w tej kwestii. To też nie jest aspekt siatkówki, który można łatwo określić. Przynajmniej tak jest w moim odczuciu. Jeśli jest ta pewność siebie, a nie wspomniana przeze mnie wcześniej bojaźliwość dominuje, to skupienie na swoich zadaniach w takich momentach, jak przyjęcie, konkretna zagrywka czy atak daje stabilność. Mimo błędów każdy myśli wtedy o kolejnej akcji i nie skupia się na tym, co już się wydarzyło. Z takim podejściem musimy wychodzić na boisko. To praca, która znajduje na końcu weryfikację daje nam pewność, że coś zrobiliśmy dobrze. Jeśli będziemy wzajemnie się motywować, to na pewno przyniesie to efekt.
Drugą rundę otworzycie starciem z Mickiewiczem Kluczbork. Jak nastawiacie się na ten mecz?
JAN LESIUK: Odstęp czasu od kolejnego meczu jest niewielki, więc ciąg ligowych spotkań jest zachowany. Jesteśmy w grze. Sylwestra świętowaliśmy spokojnie, więc tym bardziej nic nie wybije nas z rytmu. Drużyna z Kluczborka ma swoje problemy, po których i tak zdołała się całkiem dobrze odbudować. Będziemy musieli upatrywać swoich szans na boisku. Jak zawsze ta nasza pewność i nastawienie będą najważniejsze. Czujemy się pewnie, ale w siatkówce nigdy nie ma gwarancji, że nawet to da zwycięstwo, więc musimy na to mocno zapracować i tak też zrobimy w Kluczborku.