Jarosław Macionczyk: nie pokazaliśmy jeszcze swojego najwyższego poziomu
MKS Będzin po 9. kolejkach TAURON 1. Ligi Mężczyzn dalej utrzymuje się na pozycji lidera tabeli. W ostatniej serii spotkań będzinianie po zaciętym spotkaniu ulegi Exact Systems Norwid Częstochowa 2:3. - Mamy mocną drużynę, która do tej pory nie pokazała jeszcze swojego maksimum. Ten czas jeszcze przyjdzie. Mecze lepsze przeplatamy gorszymi, ale jesteśmy nowym zespołem, który potrzebuje czasu. Nasz szeroki skład i umiejętne jego wykorzystanie, z pewnością pomoże nam w odnoszeniu wygranych - powiedział Jarosław Macionczyk, rozgrywający MKS-u.
TAURON 1.LIGA.PL: Jarosław Macionczyk człowiek od zadań specjalnych. Czy mogę nazwać pana ważną częścią układanki? Gdy pali się grunt pod nogami, stara się pan wziąć sprawy w swoje ręce, a gdy jest jakiś spór natychmiast stara się go rozwiązywać.
JAROSŁAW MACIONCZYK: Nie jestem od zadań specjalnych. Jestem członkiem ekipy MKS-u Będzin, jak każdy z innych zawodników, czy członków sztabu. Staram się pomagać swoim doświadczeniem i opanowaniem młodszym kolegom, ale również sam dużo się od nich uczę. Ja nie lubię się kłócić - wolę rozmawiać.
Czy to właśnie drużyna jest kluczem do wygrywania spotkań MKS-u? W trakcie rozgrzewki mogliśmy już zobaczyć powracającego do ćwiczeń Bartosza Pietruczuka? Przyjmujący doznał kontuzji podczas meczu z Gwardią Wrocław.
JAROSŁAW MACIONCZYK: Na pewno mamy mocny drużynę, która do tej pory nie pokazała jeszcze swojego maksimum. Ten czas jeszcze przyjdzie. Mecze lepsze przeplatamy gorszymi, ale jesteśmy nowym zespołem, który potrzebuje czasu. Nasz szeroki skład i umiejętne jego wykorzystanie, z pewnością pomoże nam w odnoszeniu wygranych. Bartek Pietruczuk z każdym dniem czuje się lepiej i już niedługo będzie do dyspozycji trenera.
Jadąc do Częstochowy na pewno spodziewaliście się trudnego spotkania. czy spodziewaliście się, że będzie aż tak trudno?
JAROSŁAW MACIONCZYK: Tak, spodziewaliśmy się trudnego meczu pod Jasną Górą, bo ekipa Norwida to solidny zespół z bardzo doświadczonymi zawodnikami. Żaden przeciwnik w tej lidze nie jest łatwy, a wynik meczu jest sprawą otwartą. Do każdego rywala podchodzimy z szacunkiem i przygotowani pod każdym względem.
Nie weszliście w to spotkanie dość dobrze, prawda?
JAROSŁAW MACIONCZYK: Patrząc na wynik po pierwszym secie, można było tak stwierdzić. Przeciwnik od początku wywarł na nas dużą presję swoją mocną zagrywką. My z kolei odpowiedzieliśmy bardzo dobrym blokiem.
Mając przewagę w setach, nie potrafiliście jej utrzymać. Norwid dość szybko odrabiał straty. Z czego to wynikało?
JAROSŁAW MACIONCZYK: To prawda. Norwid nas gonił, ale to jednak my wygraliśmy drugiego i trzeciego seta, dzięki czemu prowadziliśmy w meczu 2:1. Była szansa na pełną pulę, jednak dwie świetne zagrywki po liniach Krzysztofa Gibka doprowadziły do piątego seta.
Czy element bloku w tym spotkaniu zasługuje pana zdaniem na pochwałę? Aż dwadzieścia jeden razy zablokowaliście rywala. W tym spotkaniu aż sześć bloków miał sam Łukasz Usowicz - notabem były zawodnik drużyny z Częstochowy.
JAROSŁAW MACIONCZYK: Tak. Blok w tym meczu to był nasz duży atut. Praktycznie każdy z naszych zawodników miał swój udział w blokach punktowych oraz wyblokach.
A co z zagrywką?
JAROSŁAW MACIONCZYK: Z naszą zagrywką to było tak, że psuliśmy ją w nieodpowiednich momentach poszczególnych setów.
Czy możemy powiedzieć, że wyszarpaliście ten jeden punkcik?
JAROSŁAW MACIONCZYK: Przegraliśmy 2:3. Nie zgodzę się z tym, że wyszarpaliśmy jeden punkt Norwidowi. Byli w tym dniu od nas lepsi. Niewiele lepsi, ale jednak to oni zeszli z boiska jako wygrani.