Jarosław Mucha: przede wszystkim chcę się rozwijać
W piątej kolejce 1. Ligi Mężczyzn Stal Nysa podjęła przed własną publicznością beniaminka rozgrywek, UKS Mickiewicz Kluczbork. Dzięki zwycięstwu w historycznych ligowych Derbach Opolszczyzny, podopieczni trenera Krzysztofa Stelmacha utrzymali się na pozycji wicelidera tabeli, ustępując jedynie KS Lechii Tomaszów Mazowiecki. O przebiegu sobotniego spotkania opowiedział młody środkowy nyskiego zespołu, Jarosław Mucha.
1LIGA.PLS.PL: Stal Nysa pokonała UKS Mickiewicz 3:0 w meczu 5. kolejki. Który element waszej gry wskazałby pan jako kluczowy do zwycięstwa nad drużyną z Kluczborka?
JAROSŁAW MUCHA: Moim zdaniem najważniejsza w tym spotkaniu była zespołowość, zagraliśmy dobrze jako drużyna. Ciężko wchodziliśmy w ten mecz, ale ostatecznie wszystko dobrze się skończyło, bo wygraliśmy w trzech setach. Bardzo dobrze pokazaliśmy się w ataku, wykorzystywaliśmy sytuacje na kontrach, całkiem fajnie radziliśmy sobie też na przyjęciu. Co prawda nie zaglądałem jeszcze do statystyk, ale myślę, że w bloku mamy jeszcze rezerwy i w tym elemencie na pewno moglibyśmy zagrać lepiej.
Patrząc z drugiej strony – z którym z elementów gry rywala mieliście największe kłopoty?
JAROSŁAW MUCHA: Zdecydowanie z zagrywką. Każdy zespół, który tu przyjeżdża, zawsze ryzykuje w polu serwisowym, próbując odrzucić nas od siatki. Drużynie z Kluczborka trzeba oddać, że pokazali się z dobrej strony jednak nie tylko na zagrywce, ale byli też całkiem skuteczni w ataku – bardzo dobrze radzili sobie zawodnicy, którzy weszli na zmiany – Mateusz Frąc i Dominik Miarka.
Odnieśliście zwycięstwo w trzech setach, ale trzeba przyznać, że to nie był szybki i przyjemny mecz. Kilkukrotnie traciliście wypracowaną przewagę albo musieliście odrabiać kilka oczek straty.
JAROSŁAW MUCHA: To prawda, właściwie od początku ligi mamy problemy z dobrym wejściem w mec. Nie możemy utrzymać koncentracji na tym samym poziomie przez całe spotkanie. Pracujemy nad tym, ale przed nami na pewno jeszcze długa droga. Dodatkowo na pewno nie pomogło nam to, że na zakończenie pierwszego seta kontuzji nabawił się nasz atakujący, Łukasz Kaczorowski. Na szczęście drugi atakujący, Łukasz Owczarz, szybko odnalazł się w tym meczu i pomógł nam odnieść zwycięstwo, a trzeba podkreślić, że trenował z nami tylko w piątek, bo wcześniej też borykał się z urazem.
Stal Nysa była niekwestionowanym faworytem w tym spotkaniu. Czy przed takimi meczami ciężej się skoncentrować?
JAROSŁAW MUCHA: Nie, nie wydaje mi się. Myślę, że do każdego meczu zawsze podchodzimy tak samo skoncentrowani i zmobilizowani – zawsze gramy po to, żeby wygrać. Ja natomiast miałem w tym meczu jeszcze dodatkową, osobistą motywację... (śmiech).
Właśnie – w sobotę po drugiej stronie siatki zagrał pana brat, Konrad Mucha.
JAROSŁAW MUCHA: Do tej pory miałem okazję dwa razy zagrać przeciwko bratu, jeszcze w rozgrywkach 2. Ligi, i wtedy Konrad dwukrotnie ze mną wygrał. Teraz po raz pierwszy spotkaliśmy się na parkiecie 1. Ligi i to ja tym razem wyszedłem z tego pojedynku zwycięsko, z czego bardzo się cieszę. Takie mecze są z jednej strony trudne, bo zawsze życzę bratu jak najlepiej, ale z drugiej zawsze dają też większą satysfakcję i są dodatkowym „smaczkiem”. Jeszcze przed meczem rozmawialiśmy ze sobą o tym, że fajnie byłoby się nawzajem zablokować – jemu się dzisiaj to udało, mi również, więc braterską rywalizację zakończyliśmy wynikiem 1:1.
Poprzedni sezon ligowy spędził pan w Częstochowie. Dlaczego zdecydował się pan na transfer do Stali Nysa?
JAROSŁAW MUCHA: Przede wszystkim chciałem się rozwijać, a w Norwidzie nie widziałem już dla siebie takiej szansy. Przed sezonem dostałem kilka różnych propozycji, ale ostatecznie po rozmowie z rodzicami i managerem, zdecydowałem się na grę w Stali. Nie bez znaczenia były tutaj osoby trenerów - Krzysztof Stelmach i Wojciech Janas to profesjonaliści, których nie trzeba nikomu przedstawiać. Po drugie wiedziałem, że w tym zespole będę miał się od kogo uczyć. Mamy trzech świetnych środkowych, którzy dają mi wiele rad na treningach, a ja staram się z tego czerpać pełnymi garściami.
Zatem podsumowując - dotychczas jest pan zadowolony ze swojej decyzji o zmianie barw klubowych?
JAROSŁAW MUCHA: Jeżeli chodzi o samo miasto, to nie ukrywajmy, że Nysa jest sporo mniejsza niż Częstochowa (śmiech). O aspekcie sportowym mógłbym wypowiadać się w samych superlatywach. Współpraca z trenerami układa nam się bardzo dobrze. W szatni też mamy fajną atmosferę, więc powiedziałbym, że nic dodać, nic ująć. Wiadomo, że w Nysie o naszych rozgrywkach mówi się tylko w kontekście awansu do PlusLigi, kibice bardzo by tego chcieli – tak samo zresztą jak my, ale na razie skupiamy się na graniu i wygrywaniu meczu za meczem.