Krzysztof Janczak: pomalutku buduje się drużyna
Dwa mecze i dwa zwycięstwa. Gwardziści dobrze będą wspominać V Memoriał im. Ryszarda Tuszyńskiego. Z Wrześni wrocławianie wyjechali z pucharem! Warto dodać, że zespół trenera Janczaka nie stracił ani jednego seta. - Pomalutku buduje się drużyna. Na każdy mecz mamy swoje wytyczne, a siatkarze starają się to realizować. Chciałbym, żeby taki stan rzeczy dalej się utrzymywał - powiedział szkoleniowiec KFC Gwardii Wrocław.
W niedzielę wrocławski zespół zmierzył się w finale memoriału z Mickiewiczem Kluczbork. Drużyna trenera Mariusza Łysiaka dzień wcześniej uporała się z gospodarzem - KRISPOL Września, wygrywając w czterech setach. W barwach klubu z Opolszczyzny od niedawna występuje też Łukasz Sternik, wieloletni siatkarz Gwardii. Trener Mickiewicza zgodnie z przewidywaniami, wypróbował wariantu ze Sternikiem, jako pierwszym rozgrywającym. To jednak nie pomogło w wygraniu meczu jego drużynie.
Wrocławski zespół zagrał podobnie jak w sobotnim półfinale. Były momentu przestoju, ale im bliżej końcówki seta, tym bardziej Gwardziści naciskali na przeciwnika. Ważne, że drużyna trenera Krzysztofa Janczaka potrafiła wyjść z opresji, broniąc nawet kilka piłek setowych. Idealnym przykładem jest partia numer dwa, w której wrocławianie długo bronili się przed kolejnymi piłkami setowymi Mickiewicza, ostatecznie wygrywając tę odsłonę. Nie ulega wątpliwości, dwa dni we Wrześni, to cenna lekcja.
– Pomalutku buduje się drużyna. Na każdy mecz mamy swoje wytyczne, a siatkarze starają się to realizować. Chciałbym, żeby taki stan rzeczy dalej się utrzymywał. Mnie jest przyjemnie trenować tak inteligentny zespół. Wiadomo, zwycięstwa budują, a my cały czas jesteśmy na etapie ciężkiej pracy. W niedzielę kończliśmy turniej. Wróciliśmy do domu, a w poniedziałek rano meldujemy się na siłowni i kolejna okazja do sprawdzenia się, tym razem w Miliczu. Cały czas będziemy jeszcze tak mocno trenować, bo tak po prostu trzeba – analizował trener Janczak.
W finale szanse na dłuższym dystansie dostał Krzysztof Kołtowski (zagrał cały mecz, kontuzja z sobotniego półfinału – wykluczyła Adriana Mihułkę) oraz Paweł Malicki (pełny trzeci set). Dodatkowo w roli atakującego pojawił się Mateusz Frąc, swój czas otrzymał również Arkadiusz Olczyk, na środku siatki. Zwycięstwo 3:0 w finale zostało okraszone zdobyciem pamiątkowego pucharu oraz statuetką MVP drużyny, którą otrzymał Krzysztof Gibek. Gwardziści do Wrocławia wrócili zatem z mini-serią zwycięstw sparingowych. Po dwóch porażkach w Lubinie z Cuprum, odkuli się we Wrześni, zgarniając zwycięski dublet.
Czasu na świętowanie jednak nie ma. Festiwal sparingów trwa, już w poniedziałek i wtorek dwa kolejne, w Miliczu. Tym razem będzie to turniejowa rywalizacja z drugoligowcami.