Łukasz Kalinowski: serce na pewno zabije mocniej podczas meczów
W sobotę CUK Anioły Toruń rozegrają swój pierwszy mecz na parkietach PLS 1. Ligi. Po dwóch latach przerwy ponownie w pierwszoligowych rozgrywać brać będzie Łukasz Kalinowski, który nie ukrywa, że nie może już się doczekać pierwszego spotkania. - Przez dwa lata spędzone poza 1. Ligą nie mogłem doczekać się powrotu. Nie dopuszczałem myśli, że ten moment nie nadejdzie. Teraz wracam ze zdwojoną siłą i reprezentuję miasto, które jest nieopodal mojego rodzinnego Kikoła. Dla mnie to scenariusz idealny. Serce na pewno zabije mocniej podczas meczów. Jednak wierzę, że będziemy w stanie pokazywać bardzo solidną siatkówkę - wyznał przyjmujący.
PLS 1.LIGA.PL: Za wami okres przygotowawczy do sezonu 2024/25, który rozegracie na parkietach 1. Ligi. Jak ocenia pan wasze przygotowania.
ŁUKASZ KALINOWSKI: Za nami osiem tygodni intensywnych przygotowań. Głównie przeznaczyliśmy ten czas na szlifowanie fragmentów siatkarskich. Większość drużyny została zachowana, więc trzy osoby nie miały problemu w dopasowanie się do naszego systemu gry. Wierzę, że zgranie będzie naszą mocną stroną.
Będziecie występować jako beniaminek, ale mam wrażenie, że to tylko nazwa. W swoich szeregach macie wielu niezwykle już doświadczonych zawodników. Mam rację?
ŁUKASZ KALINOWSKI: Zgadza się, większość zawodników z naszej drużyny ma za sobą liczne występy w 1. Lidze. Mamy też doświadczonych graczy zza granicy. Isbel, jak i German występowali w swoich kadrach narodowych, dzięki czemu bardzo nam pomagają swoim doświadczeniem.
Długo walczyliście i staraliście się o awans do 1. Ligi. W maju ta sztuka w końcu się wam udała. To chyba był trochę taki wcześniejszy świąteczny prezent? Byliście drużyną, która bardzo chciała awansować na zaplecze PlusLigi.
ŁUKASZ KALINOWSKI: Nie ukrywaliśmy, że w Toruniu ciśnienie na awans do 1. Ligi było wysokie. Osobiście marzyłem już o tym sezon wcześniej, jednak musiałem przedłużyć swoje marzenie o rok. Radość była ogromna, zrobiliśmy wspaniałą rzecz dla męskiej siatkówki w Toruniu. Bardzo się cieszę, że mogłem mieć w tym swój udział. Liczba kibiców na naszej hali pokazuje, jak Toruń czekał na siatkówkę i wierzę, że to dopiero początek przygody tego miasta w męskiej siatkówce na wysokim poziomie.
Jakie cele stawiacie sobie jako drużyna?
ŁUKASZ KALINOWSKI: Wszyscy zdajemy sobie sprawę jak 1. Liga jest wyrównana. Z roku na rok, co raz bardziej się o tym przekonujemy. Wierzymy, że nasze ciężkie treningi przełożą się na pracę wykonywaną podczas meczów. Do każdej drużyny należy podejść z respektem, bo wszystkie zespoły są silne i posiadają swoje atuty. Dostanie się do finałowej ósemki na pewno by nas bardzo uszczęśliwiło. Najważniejsze dla całej drużyny, to nie zakończyć ligi na jednym z ostatnich czterech miejsc. Jednak każdy z nas indywidualnie nakłada na siebie presję, żeby wspólnie zrobić jak najlepszy wynik.
Czy przed pierwszym meczem towarzyszy panu większa adrenalina? Po kilku latach przerwy ponownie zagra pan w 1. Lidze.
ŁUKASZ KALINOWSKI: Przez dwa lata spędzone poza 1. Ligą nie mogłem doczekać się powrotu. Nie dopuszczałem myśli, że ten moment nie nadejdzie. Teraz wracam ze zdwojoną siłą i reprezentuję miasto, które jest nieopodal mojego rodzinnego Kikoła. Dla mnie to scenariusz idealny. Serce na pewno zabije mocniej podczas meczów. Jednak wierzę, że będziemy w stanie pokazywać bardzo solidną siatkówkę.
Majowy turniej pokazał, że torunianie są spragnieni siatkówki na najwyższym poziomie. Dodatkowo postać Wilfredo Leona, aktualnego wicemistrza olimpijskiego jest chyba jeszcze większym magnesem dla kibiców?
ŁUKASZ KALINOWSKI: Tak jak wspomniałem wcześniej, Toruń czekał na siatkówkę. Nasi kibice są bardzo oddani i czuć ich wsparcie na każdym kroku. Nie dość, że regularnie wypełniają halę, to rozumieją ten sport i nie „linczują” nas za porażki. Osoba Wilfredo Leona na pewno jest sporym magnesem dla kibiców. Podczas finałowego turnieju potrafił zamienić kilka słów z większością kibiców, zrobić sobie zdjęcia i w dodatku sprawić, że my zawodnicy poczuliśmy jego wsparcie. Wszyscy w klubie, jak i kibice na pewno ogromnie się cieszą, że wspiera nas jeden z najlepszych siatkarzy na świecie.
Zna pan dość dobrze 1. Ligę, jej specyfikę. Jaki to będzie sezon w pana ocenie? O zwycięstwo będzie jeszcze trudniej niż te dwa, trzy lata temu?
ŁUKASZ KALINOWSKI: W tym sezonie do 2. Ligi spadają cztery zespoły. Każdy mecz będzie niezwykle ważny. Dla nas to będzie spory przeskok, ponieważ ostatnie dwa sezony przygotowywaliśmy się na kwiecień i maj. Teraz ta forma od pierwszego meczu musi być na wysokim poziomie. Co tydzień będziemy walczyć, żeby zdobywać punkty i na koniec sezonu wywalczyć strefę wolną od spadku. Jesteśmy w roli beniaminka, przez co mamy utrudnione zadanie, jednak wierzę, że nasze doświadczenie pozwoli nam uzyskać bezpieczną pozycję.
I na koniec, które drużyny widzi pan w grupie faworytów sezonu 2024/25?
ŁUKASZ KALINOWSKI: Ze względu na to jak 1. Liga jest wyrównana wybór faworyta zawsze jest trudny. Chełm, Radom, czy Bielsko-Biała mają wszystko, żeby uzyskać awans do PlusLigi. Myślę, że finałowa rozgrywka rozstrzygnie się pomiędzy tymi drużynami. Jednak należy pamiętać, że co roku niżej klasyfikowane drużyny potrafią ograć lidera, więc wszystko może się zdarzyć.