Maciej Kordysz: każdy zawodnik wyznacza sobie jakiś cel
W ostatnim domowym spotkaniu z UKS Mickiewicz Kluczbork, Maciej Kordysz został MVP całego pojedynku. W przegranym meczu w Jaworznie z powodu przymusowej przerwy objawił nam się jego talent do komentowania meczu. W meczu 11. kolejki sulęcianie niestety przegrali u siebie z Buskowianką Kielce 1:3.
HANNA ŁUKOWSKA/STS OLIMPIA SULĘCIN: Jak to się stało, że postanowił pan zostać siatkarzem?
MACIEJ KORDYSZ: Jak miałem 14-15 lat wyróżniałem się na tle rówieśników ze szkoły zarówno wzrostem jak i sprawnością. Dzięki temu, że byłem sprytny, bo już wcześniej uprawiałem piłkę nożną i karate często zabierano mnie na różne zawody w tym siatkówkę, gdzie zobaczył mnie trener miejscowego klubu Oławy i zaproponował, żebym przyszedł na pierwszy trening. Spodobało mi się. Zadanie miałem ułatwione, bo starsi bracia też grali. I tak już zostałem przy siatkówce, aż do dzisiaj.
Wiemy, że należy pan do tych bardziej doświadczonych zawodników, czy będąc na boisku odczuwa w związku z tym większą presję?
MACIEJ KORDYSZ: Cieszę się, że jestem doświadczonym zawodnikiem, a nie jak to się ostatnio przyjęło starym graczem. Olimpia jest takim klubem, który nie wywiera na swoich zawodnikach jakiejkolwiek presji. Jedynie każdy zawodnik wyznacza sobie jakiś cel. I ja właśnie należę do tego grona. Presja jakaś zawsze jest i będzie, tego się nie uniknie, tylko pytanie, kto jak sobie z nią radzi. Myślę, że jestem już na na tyle doświadczony, żeby bardziej ściągać tę presję z młodszych zawodników, niż ją dodawać.
Olimpia w poprzednim sezonie walczyła o utrzymanie, dlaczego zdecydował się pan na ten klub?
MACIEJ KORDYSZ: Uważałem, że z takim składem jakim Olimpia grała w tamtym sezonie, utrzymanie to bardzo duży sukces. Beniaminek zawsze w pierwszym roku ma bardzo ciężko, co pokazuje również ten sezon i to na którym miejscu jest UKS Mickiewicz Kluczbork. Po rozmowie z trenerem Łukaszem Chajcem spodobał mi się projekt, jaki mi przedstawił na obecny sezon i to miało duży wpływ na przejście do tej właśnie drużyny. Teraz mam nadzieję, że my jako pierwszy zespół będziemy go realizować.
Ostatnie trzy sezony spędził pan w duńskim zespole, czym ich liga różni się od naszej? Jak ten zagraniczny wyjazd wpłynął na pana grę?
MACIEJ KORDYSZ: Moje lata w lidze duńskiej dużo mnie nauczyły. Patrząc na to wszystko teraz, to dużo bardziej doceniam, to co jest w polskich klubach. Nie tylko mam na myśli sportowe aspekty, ale również organizacji, szkolenia czy opieki medycznej. W Danii grałem w najwyższej klasie rozgrywkowej. Co sezon byliśmy w górze tabeli, co nie oznacza, że w Polsce byłoby podobnie. Nic bardziej mylnego. Liga duńska jest dużo słabsza i jak miałbym porównać, gdzie byłby teraz mój zespół z Danii to myślę, że koło ostatniego miejsca w naszej lidze. Ich liga jest półamatorska i głównie twoje utrzymanie to praca, a później siatkówka. Nie tak jak w Polsce, że z siatkówki można sobie radzić w życiu. W każdych innych sprawach musiałeś liczyć tylko na siebie. Mam na myśli kontuzję, sprzęt, przygotowanie do sezonu, a nawet wodę do picia na treningach. Za to, co teraz mam w Olimpii mogę tylko podziękować i myśleć wyłącznie o trenowaniu. Bo tam wyczerpałem limit narzekania.
Czy jest jakiś zawodnik, którego w szczególności pan podziwia? Który jest pana autorytetem?
MACIEJ KORDYSZ: Jasne, że mam. Jest nim Cristiano Ronaldo. Podziwiałem go zawsze, nie to co ma teraz, tylko jak to wszystko osiągnął. Na moje nieszczęście to jest mój rocznik i nie mogłem się na nim wzorować od małego chłopaka. Bo może moja przygoda z siatkówką byłaby inna. Ciężka praca Ronalda na treningach i zrozumienie pokazuje teraz, że jest jednym z najlepszych na świecie w swojej dyscyplinie. Do tego szereg wyrzeczeń, diety pokazują, jak wygląda życie sportowca przez 24 godziny na dobę. To nie tylko same treningi. Tego właśnie mi brakowało na starcie mojej przygody. Tym bardziej boli mnie, że młodzi mając tylu wybitnych sportowców nie chcą pójść w ich ślady. A moim siatkarskim idolem jest najstarszy Braciak.
Siatkarskie marzenie?
MACIEJ KORDYSZ: Na dzień dzisiejszy to wygrać ligę z Olimpią.
A jako młody chłopak o czym pan marzy?
MACIEJ KORDYSZ: Dobre pytanie. Pierwsze co, to chciałem wyjechać, gdzieś grać do dużego klubu AZS Częstochowa czy Mostostal-Azoty Kędzierzyn-Koźle. To były dwa kluby, gdzie bardzo chciałem grać. Później jak każdy młody chłopak, spróbować gry w reprezentacji. Każde z tych marzeń w malutkim stopniu udało mi się zrealizować.
Będąc zawodnikiem z takim zasobem doświadczenia, jakich rad udzieliłby pan młodym siatkarzom rozpoczynającym swoją przygodę?
MACIEJ KORDYSZ: Wszystko mają w swoich rękach i nogach. Teraz to już od nich zależy jaką drogą pójdą. Mogę powiedzieć tylko tyle, że warto być siatkarzem, mimo tylu wyrzeczeń.