Mateusz Frąc: nasza gra od początku nie zachwycała
Tradycji stało się zadość. AZS AGH Kraków po raz trzeci zagrał z Gwardzistami u siebie i… trzeci raz zgarnął komplet pierwszoligowych punktów. Wrocławscy siatkarze podobnie jak w dwóch poprzednich sezonach przegrali w czterech setach. Tym samym wyjazdowa niemoc drużyny trenera Krzysztofa Janczaka trwa.
Set otwarcia środowego meczu nie zapowiadał tego, co wydarzyło się po około dwóch godzinach gry, już na zamknięcie spotkania. Gwardziści zaczęli mocno odrzucając gospodarzy od siatki, przejmując inicjatywę. Do tego legitymując się m.in. solidnym blokiem i ciekawymi rozwiązaniami na siatce. Z seta na set rywale szukali jednak rozwiązań, które mogłyby im dać klucz do sukcesu. Jednym z takich przykładów niech będzie występ Mateusza Jóźwika. Choć w pierwszej partii „ściągnięty” przez Gwardzistów z boiska, wrócił i wskoczył na poziom, z którego jest znany w TAURON 1. Lidze. Ciężar punktowego lidera wziął na siebie za to Kamil Dębski, również rozkręcający się z biegiem spotkania.
– Wyszliśmy bardzo mocno naładowani, chcieliśmy wygrywać za trzy punkty w Krakowie. Od drugiego seta coś się jednak posypało. Niestety, skończyło się na porażce, która boli. Kolejnej takiej z zespołem, nie ujmując nikomu, ale z dolnych rejonów tabeli. Nasuwa się pytanie, czego zabrakło? Dzisiaj zabrakło ataku na skrzydłach. Oprócz Mateusza Frąca, który ciągnął grę, widać to było zresztą po statystyce, reszta niestety nie wyszła ponad 40 procent skuteczności. I to boli. Na treningach potrafimy mocno atakować, przychodzi do meczu i gramy miękko. Niestety, w takich momentach musisz być pewny swego, wychodzisz i dobijasz przeciwnika. My mieliśmy taki moment, ale nie zrobiliśmy tego i rywal to wykorzystywał, wygrywając mecz – mówił trener eWinner Gwardia, Krzysztof Janczak.
Szanse gry mieli niemal wszyscy przyjmujący (jedynie epizod Tytusa Nowika na zagrywce), we wrocławskiej drużynie zagrało też dwóch atakujących. Do tego dłuższy fragment na boisku zaliczył debiutujący w GWR rozgrywający, Sebastian Matula. Zabrakło jedynie nieobecnego w Krakowie z powodu zdrowotnej niedyspozycji, Błażeja Szymeczko (wkrótce wraca do treningów). Widać jednak było, że wrocławianie dali się wciągnąć w wymianę ciosów, którą zwłaszcza w końcówkach (dwa sety wygrane do 23) wytrzymywali gospodarze. I to oni sięgnęli po zasłużony komplet punktów na swoim terenie. Dla Gwardii była to piąta porażką z rzędu na wyjeździe.
– Pierwsze dwa sety wyglądały dla nas nieźle, bo rywale grali też zdecydowanie gorzej, zrobili masę błędów. Nasza gra od początku nie zachwycała i mogło się wydawać z boku, że mecz jest wyrównany. Od trzeciego seta zespół z Krakowa zaczął popełniać mniej błędów, zaczęli grać lepszą siatkówkę. Niestety, nie dotrzymaliśmy im poziomem – komentował atakujący eWinner Gwardia, Mateusz Frąc.
Już w najbliższą sobotę o 18:00 w Hali Orbita starcie z Exact Systems Norwid Częstochowa. Drużyną, która jest sąsiadem w ligowej tabeli wrocławskiej drużyny.
– Co do meczu w sobotę z Norwidem, ten pojedynek powinien już zupełnie inaczej wyglądać. Przede wszystkim gramy w swojej hali, gdzie przegraliśmy tylko z niepokonanym liderem ligi. Pozostałe mecze wygrywamy dość pewnie, za trzy punkty i myślę, że tym razem będzie podobnie. Zwłaszcza, że w pierwszej rundzie na terenie Częstochowy wygraliśmy za pełną pulę – dodaje Frąc, odnośnie kolejnego, ligowego wyzwania Gwardzistów.