Mateusz Jóźwik: nie ma drugiego tak chcącego wygrywać zespołu w 1. Lidze jak Krispol Września
- Zeszły sezon pokazał mi, że jeżeli wspólnie, jako drużyna potrafimy o czymś marzyć, to również wspólnymi siłami jesteśmy w stanie to marzenie spełnić. Satysfakcja po ubiegłorocznych rozgrywkach w dalszym ciągu jest ogromna. Każdy z nas coś sobie udowodnił i oczywistym jest, że takie historie zostają w głowach na długo. Jednakże trzeba pamiętać, że to już przeszłość. Właśnie zaczęliśmy kolejny rozdział. Kolejną przygodę z siatkówką, którą trzeba napisać wspólnie od początku do końca. A jeśli chodzi o apetyt na medale, to powiem tak - nie jestem w stanie stwierdzić jak daleko nas ta wola walki poniesie. Mamy świadomość tego, że są od nas dużo lepsze drużyny, że są w tej lidze dużo, dużo lepsi zawodnicy na każdej pozycji. Natomiast wiem jedno - nie ma drugiego tak chcącego wygrywać zespołu w 1. Lidze jak Krispol - powiedział Mateusz Jóźwik, przyjmujący APP Krispol.
KRISPOL 1.LIGA.PL: Za wami pierwszy mecz w sezonie KRISPOL 1. Ligi Mężczyzn i od razu rozegraliście pięć setów.
MATEUSZ JÓŹWIK: Będąc zupełnie szczerym, z zegarkiem w ręku odliczałem dni i godziny do pierwszego gwizdka w sezonie 2019/20. Na nasze szczęście wygraliśmy pierwszy mecz i ten pierwszy dreszczyk emocji jest już za nami. Tak jak pani wspomniała, rozegraliśmy niewątpliwie pięć ciężkich setów. Jeśli nie ciężkich fizycznie grając na przewagi, to znowu ciężkich pod względem psychicznym przegrywając dwa sety do 15, finalnie wychodząc z tego obronną ręką… Nic tylko się cieszyć, że kolejny raz trafia się grupa przysłowiowych „walczaków”, którzy nie odpuszczają do ostatniego gwizdka w meczu.
Po meczu powiedzieliście, że to zwycięstwo 3:2 smakuje dużo lepiej, niż wygrana 3:0. Mam wrażenie, że to swego rodzaju ostrzeżenie dla innych drużyn, że muszą bardzo uważać na LUK Politechnikę Lublin?
MATEUSZ JÓŹWIK: Zdecydowanie LUK Politechnika Lublin pomimo swojego pierwszego występu w 1. Lidze jest jednym z pretendentów do wielkich osiągnieć w tym sezonie. Wystarczy zwrócić uwagę na nazwiska, które grają w Lublinie. To jedni z najlepszych graczy ubiegłego sezonu i trzeba mieć świadomość tego, że nie będzie to zespół do bicia, ale zespół, który bić się będzie. Mam tę przyjemność, że praktycznie z trzy czwarte zespołu było mi dane kiedyś grać w jednej drużynie, dlatego gwarantuje, że z nimi łatwo nie będzie. Nasze zwycięstwo 3:2 w tym meczu to wielki wyczyn i zdecydowanie smakuje lepiej, niż nie jeden wygrany mecz 3:0, dlatego mamy być z czego dumni.
W końcówce pierwszego seta górę wzięło chyba wasze doświadczenie, kiedy to wygraliście na przewagi 26:24? Wydawało się, że pójdziecie za ciosem, a w rzeczywistości przegraliście sety do 15 i 16. Chyba trudno było wam zatrzymać Jędrzeja Gossa, który zastąpił Damiana Wierzbickiego?
MATEUSZ JÓŹWIK: Z tym doświadczeniem to bym się jeszcze trochę wstrzymał. W porównaniu do Lublina i innych ekip, jesteśmy drużyną z nieco mniejszym bagażem doświadczeń boiskowych - poza kilkoma zawodnikami z naszej ekipy. Wydaje mi się, że wygrana pierwszego seta była spowodowana większą skutecznością w końcówce, co na pewno jest dobrą prognozą na przyszłość. A jeśli chodzi o set drugi i trzeci to właśnie tutaj doskonale widoczne jest nasze „doświadczenie”. Zamiast pójść za ciosem i wygrać pewnie 3:0, woleliśmy sobie dłużej pograć, w trosce o to wcześniej wspomniane doświadczenie (śmiech). A tak poważnie, to trochę się pogubiliśmy w początkowej fazie seta, kiedy to wspomniany Jędrzej Goss zastąpił Damiana Wierzbickiego. Ciężko było nam się mu przeciwstawić. Atakujący gospodarzy zagrał bardzo dobre spotkanie. My właściwie od samego początku mieliśmy lekkie trudności z blokiem, które gospodarze wykorzystywali na bieżąco i zanim się ogarnęliśmy było już 1:2 w setach.
Jeden mecz z beniaminkiem za wami. Teraz czas na drugi, nowy zespół w 1. Lidze - ZAKSĘ Strzelce Opolskie. Można spodziewać się kolejnego zaciętego spotkania?
MATEUSZ JÓŹWIK: To kolejny beniaminek tylko z nazwy. Nie od dziś wiadomo, że ZAKSA Strzelce Opolskie wspomaga się swoimi zawodnikami z ekstraklasy. Mając na uwadze występujące w tym zespole nazwiska, o których krążą również dobre opinie na podłożu plusligowym, jesteśmy pewni, że czeka nas kolejna ciężka batalia. Muszę przyznać, że osobiście bardzo cieszę się na takie pojedynki, w których to udział biorą zawodnicy z wyższej ligi. To jest swojego rodzaju kolejna motywacja do przysłowiowego „utarcia nosa”, a jak zdążyliśmy już wszyscy zauważyć - APP Krispol Września robi to najlepiej!
Na koniec chcę jeszcze nawiązać do poprzedniego sezonu. Wielokrotnie mówiliśmy o tym, że nikt w was nie wierzył przed startem rozgrywek, a wy utarliście nosa wszystkim niedowiarkom i wywalczyliście brązowy medal. APP Krispol w tym sezonie też ma apetyt na medal?
MATEUSZ JÓŹWIK: Jak na ambitnego sportowca przystało, zawsze mierzę wysoko. Tym razem jest podobnie. Zeszły sezon pokazał mi, że jeżeli wspólnie, jako drużyna potrafimy o czymś marzyć, to również wspólnymi siłami jesteśmy w stanie to marzenie spełnić. Satysfakcja po ubiegłym sezonie w dalszym ciągu jest ogromna. Każdy z nas coś sobie udowodnił i oczywistym jest, że takie historie zostają w głowach na długo. Jednakże trzeba pamiętać, że to już przeszłość. Właśnie zaczęliśmy kolejny rozdział. Kolejną przygodę z siatkówką, którą trzeba napisać wspólnie od początku do końca. A jeśli chodzi o apetyt na medale, to powiem tak - nie jestem w stanie stwierdzić jak daleko nas ta wola walki poniesie. Mamy świadomość tego, że są od nas dużo lepsze drużyny, że są w tej lidze dużo, dużo lepsi zawodnicy na każdej pozycji. Natomiast wiem jedno - nie ma drugiego tak chcącego wygrywać zespołu w 1. Lidze jak Krispol Września.