Mateusz Podborączyński: Norwid nie powiedział jeszcze ostatniego słowa
Exact Systems Norwid Częstochowa w świetnym stylu pokonał BBTS Bielsko-Biała, lidera tabeli w meczu 20. kolejki TAURON 1. Ligi Mężczyzn. - Sezon nie ma co ukrywać nie idzie po naszej myśli. Na pewno każdy z nas w jego trakcie przeżywał ciężkie chwilę, ale ja nadal wierzę w nasz charakter. Jeżeli będziemy walczyć na luzie, ale z pazurem i drużynowo tak jak w Bielsku-Białej, to będzie ciężko komukolwiek nas złamać. Norwid nie powiedział jeszcze ostatniego słowa - wyznał Mateusz Podborączyński, libero częstochowskiego zespołu.
NATALIA GRABARCZYK: Wielu przed meczem was skreśliło. Nikt nie obstawiałby waszej wygranej za trzy punkty, nawet ja sama. Jak to się stało, że wygraliście z liderem rozgrywek?
MATEUSZ PODBORĄCZYŃSKI: Zagraliśmy dobre spotkanie i udało się nam zachować chłodną głowę w końcówkach. Popełniliśmy mało błędów, a dodatkowo dobrze funkcjonował nasz system blok-obrona, zwłaszcza w kluczowych momentach. W trakcie setów często blok czy kontry po obronach ratowały nasze niedoskonałości.
Można powiedzieć, że mecz był wyrównany. Żadnej z drużyn nie udało się zdobyć jakoś większej przewagi punktowej.
MATEUSZ PODBORĄCZYŃSKI: Dokładnie. Praktycznie cały mecz był grany punkt za punkt, co pokazuje wynik końcowy, gdzie każdy set kończył się dwoma punktami przewagi.
W drużynie z Bielska-Białej zabrakło w składzie Bartosza Pietruczuka i Radosława Gila. To miało jakiś wpływ na wynik?
MATEUSZ PODBORĄCZYŃSKI: Brak jakiegokolwiek zawodnika dla zespołu jest na pewno utrudnieniem w wygrywaniu meczu. Należy pamiętać, że sezon jest długi i każda drużyna boryka się z problemami.
Pan sam teraz wrócił po chorobie i zagrał, myślę że dobre spotkanie. Był pan zaskoczony nagrodą MVP?
MATEUSZ PODBORĄCZYŃSKI: Zaskoczony może i trochę byłem, bo libero nie często dostaje statuetki, dlatego tym bardziej się cieszę. Lepszego powrotu po chorobie nie mogłem sobie wymarzyć. Cała drużyna zagrała super spotkanie i każdy z nas ją mógł otrzymać, ale cieszę się, że padło na mnie i będę miał pamiątkę.
Jak wiemy w składzie nadal nie ma Wiktora, który może dopiero niebawem wróci do treningów, a podczas pana nieobecności grał Artur Sługocki. Jak sobie poradził na zastępstwie?
MATEUSZ PODBORĄCZYŃSKI: Podpatrzyłem od niego jak to się robi i jak widać wróciłem lepszy. To na pewno nie przypadek - dobra robota Sługi. Niestety Wiktor najprawdopodobniej już nam, w tym sezonie nie pomoże. Miał ciężki zabieg i potrzebuje czasu na powrót do sportu. Do końca sezonu będzie zastępować go młody utalentowany libero Bartosz Olczyk.
Czyli pana kolega w tym występie ma też swoją zasługę. Trzeci set był setem sezonu? A może to była najlepsza partia w pana karierze?
MATEUSZ PODBORĄCZYŃSKI: Oczywiście, że ma zasługę. Na pewno nie był to najlepszy set w mojej przygodzie z siatkówką. Jeżeli ocenimy tylko obronę, to może rzeczywiście to był jeden z lepszych setów, jak nie najlepszy w tym sezonie w moim wykonaniu. Z kolei przyjęć w tej partii nie miałe zbyt wiele.
Cele przed sezonem były na pewno inne, bo zdaje się, że miała być walka o medale. Liga na razie weryfikuje was na niekorzyść. Wracacie na właściwe tory? Rozumiem, że dalej walczycie o fazę play off?
MATEUSZ PODBORĄCZYŃSKI: Sezon nie ma co ukrywać nie idzie po naszej myśli. Na pewno każdy z nas w jego trakcie przeżywał ciężkie chwile, ale ja nadal wierzę w nasz charakter. Jeżeli będziemy walczyć na luzie, ale z pazurem i drużynowo tak jak w Bielsku-Białej, to będzie ciężko komukolwiek nas złamać. Do końca rundy zasadniczej zostało dziewięć meczów, więc o miejsce w ósemce będziemy walczyć, żeby w rezultacie końcowym zająć jak najwyższą lokatę. Ciągle wierzę i oddam całe serducho na boisku. Mam nadzieję, że każdy z drużyny tak samo. Norwid nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.