Mateusz Zawalski: w Częstochowie spędziłem siedem pięknych lat, ale teraz cieszę się ze zmiany klubu
Mateusz Zawalski po siedmiu latach spędzonych w Częstochowie zdecydował się na zmianę otoczenia i klubu. W sezonie 2018/19 reprezentuje barwy APP Krispolu Września i szturmem podbija rankingi najlepszych blokujących i zagrywających. W specjalnej rozmowie z naszym portalem opowiada o ostatnim meczu z STS Olimpią Sulęcin, nadchodzącym spotkaniu z UKS Mickiewicz Kluczbork, latach spędzonych w Częstochowie i grze we Wrześni. - Treningi w Krispolu bardzo dużo mi dają. Trenujemy bardzo dużo siatkówki, co czasem nie wygląda dobrze z powodu zmęczenia, ale ogólnie po ostatnim sezonie w Norwidzie, gdzie tego trenowania było dużo mniej jestem bardzo zadowolony. Grupa chłopaków jaka została stworzona na ten sezon bardzo dobrze się dogaduje. Cała czternastka dobrze ze sobą żyje i wszyscy tworzymy jedność. Dodatkowo naszą grą kieruje doświadczony Piotr Lipiński, a Wojtek Kaźmierczak scala drużynę i każdym z nas się opiekuje. Bycie szóstkowym zawodnikiem jest największym plusem, bo w Norwidzie nie dostawałem tyle szans. Na pewno bardzo dobrze wspominam grę w Częstochowie. Spędziłem tam siedem pięknych lat i tam stawiałem pierwsze siatkarskie kroki, ale patrząc na aspekt siatkówki cieszę się z tej zmiany klubu - mówi środkowy.
1.LIGA.PLS.PL: Przegraliście w ostatniej kolejce z STS Olimpią Sulęcin 2:3. Chyba ta porażka boli tym bardziej, że przegraliście trochę na własne życzenie?
MATEUSZ ZAWALSKI: Dokładnie tak. Olimpia bardzo mocno zaczęła ten mecz. Widać było ryzyko w ich grze na zagrywce, ale też dobrą determinacje w grze obronnej. Pomimo to dość szybko narzuciliśmy swój styl gry i do końcówki drugiego seta graliśmy bardzo dobrze. Najgorsze właśnie jest to, że w pewnym momencie meczu coś się zacina. To najbardziej boli, bo musimy też walczyć ze sobą, a nie tylko z przeciwnikiem. Szkoda, że nie udaje się nam do końca wykorzystać atutu własnej hali, szczególnie w zagrywce, bo w ostatnich meczach trochę straciliśmy na jej jakość.
W drugim secie prowadziliście już 20:15 i wydawało się, że pewnie zmierzacie po zwycięstwo, a przegraliście na przewagi 25:27. Co stało się z waszą grą w tym fragmencie gry?
MATEUSZ ZAWALSKI: Niestety od stanu 20:15, gdzie powinniśmy zamknąć tego seta i jak sądzę wtedy cały mecz, popełniliśmy dużo takich błędów, które nie powinny się zdarzyć. Teraz już rozumiem powiedzenie, że siatkówka to gra błędów. Po tym secie gra bardzo się wyrównała. Zespół z Sulęcina dostał wiatru w żagle i zniwelował naszą przewagę. Myślę, że musimy popracować nad pełnym skupieniem do ostatniego gwizdka, bo w naszej lidze nie ma spotkań, które się same wygrają. Każdy przeciwnik jest bardzo groźny i potrafi wykorzystać chwilę słabości.
Końcówka pierwszej części fazy zasadniczej nie była dla was udana, bo przegraliście cztery mecze z rzędu - trzy w lidze i jedno w Pucharze Polski. Przełamaliście się w Siedlcach, ale w sobotę znowu przytrafiła się wam porażka. Czy można mówić o zadyszce waszej drużyny?
MATEUSZ ZAWALSKI: To prawda przegraliśmy wtedy spotkania z naszymi sąsiadami w tabeli, które były pierwszym sprawdzianem przed play-offami. Niestety zdobyliśmy tylko jeden punkt. Myślę, że każdy zespół ma jakiś swój gorszy okres. Tak było też w naszym przypadku. Jeśli nazwać to zadyszką, to skończyła się właśnie przed Siedlcami. Zagraliśmy tam kapitalne spotkanie. Szkoda tylko, że musieliśmy doznać tych czterech porażek, żeby wrócić na swój poziom. Mam nadzieję, że mecz z Sulęcinem nie będzie początkiem jakiegoś kolejnego spadku formy. Przed wyjazdem do Kluczborka ciężko pracowaliśmy na trenigach i wykonaliśmy dobrą pracę. Jestem dobrej myśli, ale wszyscy dobrze wiemy jak groźny potrafi być ten rywal.
Macie szanse w dobrych humorach zakończyć 2018 rok. Na wyjeździe zmierzycie się ze wspomnianym zespołem UKS Mickiewicz Kluczbork. To drużyna z dolnej części tabeli, ale pokazała już, że potrafi być trudnym przeciwnikiem.
MATEUSZ ZAWALSKI: Na pewno będzie to trudne spotkanie. Pamiętam dobrze nasz mecz z pierwszej rundy. Wtedy UKS rozpoczął go z wielkim animuszem szczególnie na zagrywce. Muszę przyznać, że byli bardzo skuteczni w tym elemencie. Na szczęście po gładko przegranym pierwszym secie, szybko udało się nam ich złamać. Osobiście z całym szacunkiem do Kluczborka, jestem nastawiony na trzy punkty w tym meczu.
Na koniec chciałam zapytać jak czuje się pan we Wrześni? Po kilku latach w Częstochowie zmienił pan klub i co najważniejsze jest pan szóstkowym zawodnikiem.
MATEUSZ ZAWALSKI: Września to małe, ale bardzo przyjemne miasteczko. Treningi w Krispolu bardzo dużo mi dają. Trenujemy bardzo dużo siatkówki, co czasem nie wygląda dobrze z powodu zmęczenia, ale ogólnie po ostatnim sezonie w Norwidzie, gdzie tego trenowania było dużo mniej jestem bardzo zadowolony. Grupa chłopaków jaka została stworzona na ten sezon bardzo dobrze się dogaduje. Cała czternastka dobrze żyje ze sobą i wszyscy tworzymy jedność. Dodatkowo naszą grą kieruje doświadczony Piotr Lipiński, a Wojtek Kaźmierczak scala drużynę i każdym z nas się opiekuje. Bycie szóstkowym zawodnikiem jest największym plusem, bo w Norwidzie nie dostawałem tyle szans. Na pewno bardzo dobrze wspominam grę w Częstochowie. Spędziłem tam siedem pięknych lat i tam stawiałem pierwsze siatkarskie kroki, ale patrząc na aspekt siatkówki cieszę się z tej zmiany klubu.
Nie raz trener Marian Kardas chwalił pana za grę. Jest pan zadowolony z swojej postawy i gry w dotychczasowych meczach?
MATEUSZ ZAWALSKI: To bardzo miłe usłyszeć pochwałę od trenera. Patrząc na przebieg całego sezonu to jak najbardziej jestem zadowolony. Wiadomo, że zawsze są rzeczy, które można poprawić, ale jak dotąd jest to na pewno najlepszy mój sezon w 1. Lidze.
W rankingu zagrywających zajmuje pan w pełni zasłużone 4 miejsce, a blokujących 3 lokatę. Przegląda pan czasem te ligowe rankingi?
MATEUSZ ZAWALSKI: Sam ostatnio lepiej czuje się w bloku, niż zagrywce, ale cieszę się bardzo z obu tych pozycji. Śledzę wszelkie rankingi po każdej kolejce i jestem bardzo zadowolony widząc siebie w czołówce.