Mikołaj Szewczyk: jedziemy do Sulęcina z nastawieniem na trzy punkty
- Dla mnie każdy rywal jest taki sam i nie patrzę na to jak się prezentuje, czy w zespole są jakieś kontuzje, czy cokolwiek innego. Wychodzę na parkiet i daje z siebie tyle, ile na dany moment jestem w stanie. Jedziemy do Sulęcina z nastawieniem na trzy punkty – powiedział Mikołaj Szewczyk, przyjmujący Exact Systems Norwid Częstochowa.
MAREK OSUCHOWSKI/EXACT SYSTEMS NORWID CZĘSTOCHOWA: Mikołaj, ostatnia wygrana z zespołem Mickiewicza Kluczbork musi cieszyć. Trzy zwycięstwa w pięciu rozegranych spotkaniach napawają optymizmem przed kolejnymi meczami?
MIKOŁAJ SZEWCZYK: Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego, jak do tej pory prezentujemy się w lidze i każdy punkt przybliża nas do celu postawionego przed sezonem.
Czujecie, że jesteście dobrze przygotowani do ligi? Na boisku prezentujecie momentami bardzo dobrą grę, a wasze porażki przytrafiły się z drużynami z Wrocławia i Bielska-Białej, które uchodzą za faworytów do awansu.
MIKOŁAJ SZEWCZYK: Jesteśmy najmłodszym zespołem w lidze, a zarazem potrafimy postawić się i wygrywać z bardziej doświadczonymi zespołami. Czujemy się silni i razem jako drużyny stanowimy ogromną siłę.
Dodatkowo, sam przełamałeś się i zaliczyłeś bardzo dobry występ, okraszony statuetką dla najlepszego zawodnika meczu, radość więc podwójna?
MIKOŁAJ SZEWCZYK: Nagroda indywidualna cieszy, ale nie to jest dla mnie najważniejsze. Cieszy mnie przede wszystkim postawa całego zespołu, atmosfera i trzy punkty, które powędrowały na nasze konto.
Początek spotkania nie ułożył się jednak po waszej myśli. Przegrana w pierwszym secie i słabe otwarcie kolejnej partii. Z czego to wynikało?
MIKOŁAJ SZEWCZYK: Popełniliśmy w pierwszym secie sporo głupich błędów. Nie wykorzystaliśmy pięciu kontrataków na samym początku spotkania i to w głównej mierze zadecydowało o wyniku. Potem zaczęliśmy grać dużo agresywniej, coraz bardziej odważnie i przynosiło nam to korzyść.
W końcowym rozrachunku byliście zdecydowanie lepszym zespołem, pomimo braku ważnego ogniwa, jakim jest kontuzjowany Łukasz Usowicz.
MIKOŁAJ SZEWCZYK: Kontuzja Łukasza jest dla nas dużym ciosem i czekamy, aż wróci do pełnej dyspozycji, abyśmy mogli prezentować jeszcze wyższy poziom. Jednak Kamil Franczak godnie go zastąpił i na pewno udowodnił wszystkim, że jest wartościowym zawodnikiem.
W tym sezonie występujesz nie tylko w roli siatkarza, ale także jako ten odpowiedzialny za przygotowanie fizyczne drużyny. Opowiedz na czym polega twoja praca?
MIKOŁAJ SZEWCZYK: Moja praca polega na przygotowywaniu odpowiednich planów treningowych na siłowni. Głównie skupiam się na tym, aby każdy zawodnik pracował nad swoimi słabymi elementami oraz staram się wprowadzać sporo ćwiczeń prehabilitacyjnych mających na celu zapobieganie kontuzjom, a jeżeli występują to szybsze ich leczenie. Moje motto brzmi - „jesteś tak silny jak Twój najsłabszy punkt”, dlatego często zawodnicy wykonują ćwiczenia, które niekoniecznie lubią, ale to sprawia, że rozwijają się na większej płaszczyźnie.
Jednak dziwne czasy w jakich przyszło nam żyć, nie ułatwiają pracy ani sportowcom, ani tym bardziej trenerom. Jak radzisz sobie z tą niepewnością wynikającą z pandemii koronawirusa? Jak zbudować odpowiednią formę w zespole, kiedy nie wiesz czy i kiedy zagrasz kolejne spotkanie?
MIKOŁAJ SZEWCZYK: Nie ukrywam, że jest to ciężkie. Często uciążliwe i irytujące. Na pewno kładę duży nacisk na to, aby każdy zawodnik nie tracił kontaktu z ciężarami, a zarazem rozmawiam z każdym z osobna o tym jak się czuje i na ile jest w stanie sobie pozwolić. Przede wszystkim staram się łączyć wiedzę z literatury, z odczuciami i samopoczuciem zawodników, co według mnie jest kluczem do udanej współpracy.
Dodatkowo sytuację pogarsza fakt, iż wszystkie siłownie zostały zamknięte, gdzie będziecie więc dbać o kondycję fizyczną?
MIKOŁAJ SZEWCZYK: Mamy o tyle duży plus, że możemy trenować w szkole z zachowaniem wszelkich norm sanitarnych oraz nie naruszając odgórnych zasad bezpieczeństwa.
Koledzy w zespole słuchają twoich poleceń, wykonują twoje zalecenia? To chyba ciężkie być raz kolegą z drużyny, a raz smutnym panem nakazującym ćwiczyć w pocie czoła?
MIKOŁAJ SZEWCZYK: (Śmiech) Oczywiście na siłowni nie obejdzie się bez przysłowiowego „targania łacha”, ale mamy tak fantastyczną atmosferę i dystans, że nie jest to w żadnym stopniu problem. Przed rozpoczęciem sezonu bardzo się tego obawiałem. Jednak zawodnicy mnie słuchają, nie boją się pytać nawet o najprostsze sprawy, a ja staram się jak tylko mogę pomóc każdemu z osobna. Kiedy jest czas na śmianie to się śmiejemy, a kiedy czas na pracę to pracujemy.
Już w środę kolejne spotkanie. Tym razem po raz drugi w tym sezonie pojedziecie do Sulęcina, gdzie pierwotny termin meczu na kilka godzin przed spotkaniem został zmieniony z powodu zachorowań w drużynie Olimpii. Jak oceniasz tego rywala?
MIKOŁAJ SZEWCZYK: Nie lubię przed meczem oceniać rywali. Dla mnie każdy rywal jest taki sam i nie patrzę na to jak się prezentuje, czy w zespole są jakieś kontuzje, czy cokolwiek innego. Wychodzę na parkiet i daje z siebie tyle, ile na dany moment jestem w stanie. Jedziemy do Sulęcina z nastawieniem na trzy punkty. Niezależnie od wszystkich okoliczności, my nie zamierzamy zwalniać tempa i dążymy konsekwentnie do celu postawionego przed sezonem.