Oni muszą, my możemy
Play off. To, na co czeka się cały sezon. Beniaminek z Wrocławia bez większych problemów wjechał do tego etapu i teraz, staje przed dużym wyzwaniem. W rywalizacji do trzech zwycięstw przyjdzie zmierzyć się ze Stalą Nysa. Klubem, który od startu sezonu, upatrywany jest w roli jednego z kandydatów do awansu. Siatkarze KS Gwardia zapracowali sobie za to na miano rewelacji rozgrywek zaplecza PlusLigi.
Po fazie zasadniczej w rywalizacji wrocławsko-nyskiej mamy 1:1. W obu przypadkach wygrywali gospodarze. Gwardziści urwali jednak seta na terenie rywala i, co ciekawe, mogą się pochwalić… dwiema statuetkami MVP. Nie ma tu mowy o błędzie. O ile nagroda dla najlepszego gracza meczu w przypadku Łukasza Lubaczewskiego, za zwycięstwo w Orbicie, jest wytłumaczalna, to… wyróżnienie dla Kamila Maruszczyka, na nyskim terenie, niekoniecznie. Choć takie prawo gospodarza. Porażka 1:3, nie przyćmiła udanego – zdaniem nyskich wręczających – występu przyjmującego GWR.
Patrząc na budżety, ta rywalizacja powinna się rozstrzygnąć bardzo szybko. Stal to jednak zespół, który pomimo swoich aspiracji, miewa gorsze dni. Podobnie zresztą jest w przypadku KS Gwardia i każdego innego pierwszoligowca. Trudno jest zatem wycyrklować, co wydarzy się, już w play off.
- Liga pokazała, że każdy może wygrać z każdym, dlatego stawianie na jednego faworyta przed meczem, nie ma większego sensu. Ja cieszę się, że trafiliśmy na Nysę. Każdy, kto miał okazję grać wcześniej w Stali, będzie miał dodatkową motywację. A kilku nas w drużynie takich jest. Po zwycięstwie w Orbicie, słyszałem o komentarzach, że to był słaby dzień Stali, itd. Mnie takie tłumaczenia, przyznam szczerze, śmieszą. To nie oni mieli zły dzień, ale nasza gra była solidna. Zarówno na zagrywce, czy w systemie blok-obrona. Dlatego to my pokazaliśmy, że potrafimy z nimi wygrać – mówi Łukasz Lubaczewski.
Byli siatkarze Stali Nysa w barwach GWR to, poza Lubaczewskim: Błażej Szymeczko, Arkadiusz Olczyk i Bartłomiej Dzikowicz. Ten ostatni, dodatkowo, siatkarsko wywodzi się z nyskich terenów. Znajdzie się zatem kilka wspólnych tematów pod siatką. A dodatkowo, udowadnianie sobie, kto jest lepszy, to już niepisana tradycja tej rywalizacji. Poza graniem w fazie zasadniczej, oba zespoły spotkały się też w przedsezonowym sparingu w Strzegomiu. W rywalizacji dwóch trenerów, wywodzących się z tego miasta – Piotra Lebiody oraz Krzysztofa Stelmacha – górą był ten pierwszy.
- Miejsca, w których się kiedyś grało, trenowało każdego dnia, zawsze będą szczególne. Nie będę ukrywał, że play off z Nysą, będzie dla mnie wyjątkowy. To nie tak, że do innych spotkań podchodzę mniej zmotywowany, skoncentrowany. To jest taki dodatkowy, miły aspekt tej batalii. Stal jest najbardziej wyrównanym zespołem w lidze. Głosy o planach na awans do PlusLigi, nie wzięły się znikąd. Zaliczyli już kilka wpadek, ale to cały czas bardzo solidna ekipa, nie tylko na papierze – komentuje Arkadiusz Olczyk.
Stal część zasadniczą zakończyła na pozycji wicelidera. Na dorobek drużyny trenera Stelmacha złożyło się 18 zwycięstw i 8 porażek. Najczęściej zespół z Nysy wygrywał 3:1 i 3:0, kolejno w ośmiu i sześciu przypadkach. Kiedy dochodziło do tie-breaka, tu bilans Stali jest remisowy, 4-4. U siebie Patryk Szczurek i spółka przegrali dwa razy na 13 pojedynków, 2:3 z Exact Systems Norwid Częstochowa oraz 0:3 z Lechią Tomaszów Mazowiecki. Wychodzi zatem na to, że niepokonani w pięknym, nowoczesnym obiekcie, hali Nysa – siatkarze Stali są – od 2 lutego.
- Kluczem do sukcesu powinna być nasza odważna i wyrównana gra. Oba mecze będą równie istotne. Tu już nie liczą się małe punkty, sety. Więc wiara w zwycięstwo, bez względu na sytuację, będzie bardzo ważna. Nawet jeden wygrany mecz w Nysie, to będzie solidna zaliczka przed powrotem do Wrocławia – dodaje Olczyk.
Zainteresowanie meczem, pomimo nietypowych, pozaweekendowych terminów – jest duże. Warto dodać, że w sobotę i niedzielę w hali Nysa rozgrywany jest turniej finałowy Pucharu Polski siatkarek. Jak zatem widać, nyski ośrodek, ma spory potencjał i zainteresowanie siatkówką w tym mieście, na przestrzeni lat, jest stałe. Dokładając do tego coraz mocniejszą, męską siatkówkę we Wrocławiu, rywalizacja Stali z KS Gwardia – zapowiada się bardzo ciekawie – również dla postronnego kibica. Tym bardziej szkoda, że zabraknie kamer telewizyjnych…
- Szykujemy się na spory kocioł. Cała hala będzie mocno wspierać swój zespół. To nie będzie łatwe, ale my lubimy taką atmosferę. Jak jest głośno, kibice nakręcają się z każdym, kolejnym punktem, nam to odpowiada. Wtedy my też coraz bardziej nakręcamy swoją grę. W takich warunkach gramy zazwyczaj bardzo równe, dobre mecze, niezależnie od rywala – zauważa Lubaczewski.
Siatkarze KS Gwardia w delegacji w fazie zasadniczej mają bilans 6 zwycięstw i 7 porażek. Co ciekawe, ostatni wygrany mecz wyjazdowy, to również 2 lutego – tak samo, jak w przypadku porażki u siebie Stali. Gwardziści ograli wówczas 3:1 UKS Mickiewicz Kluczbork. Co do formatu zwycięstw, KS Gwardia sześciokrotnie wygrywał 3:0, za to pięciokrotnie 3:1 i 3:2. Oba zespoły w poniedziałek (tj. 11.03) spotkają się po niespełna 2,5 tygodnia od ostatniej, ligowej rywalizacji. Wygrana w trzech setach Gwardzistów bez wątpienia została w pamięci, odbijając się zresztą, szerokim echem.
Co do kibiców GWR, którzy chcą wybrać się na poniedziałkowy i wtorkowy mecz do Nysy, bilety na sektor gości (tj. A1) będą dostępne w cenie 10 złotych, do wyczerpania puli 30 wejściówek, przekazanych przez Stal. W kasie przed meczem należy poinformować, że jest się kibicem KS Gwardia i wtedy można spokojnie nabyć takową wejściówkę.
Warto przypomnieć, początek obu spotkań w Nysie o godzinie 18:00. Start transmisji planowany jest ok. 17:45. Po dwóch meczach w Nysie, rywalizacja przeniesie się do Wrocławia, gdzie na pewno rozegrany zostanie przynajmniej jeden mecz, tj. 16.03 – w hali Uniwersytetu Medycznego.
Bilety na mecz w „Medyku” można już kupować za pośrednictwem sprzedaży internetowej: http://ticketik.pl/?fbclid=IwAR2IdtTUCbqx0q05AId_rh5ycD5daQOvCETPuYiWiZO21NP94sHdCFPqAbg#!/Wydarzenie/1453