Podbić Częstochowę
Ostatni mecz muszą puścić w niepamięć, jeśli teraz chcą pozostać w grze. Koncentracja i skupienie na sobie, a nie przeciwniku, będą z pewnością jednym z kluczy – do zwycięstwa. A czwartek da odpowiedź, czy wrócimy do grania – również w piątek.
O pierwszym meczu drugiej rundy fazy play off siatkarze trenera Leszka Mazura z pewnością woleliby jak najszybciej zapomnieć. Spadek koncentracji i energii na boisku sprawił, że po pięciosetowej batalii, ostatecznie przegrali 2:3. Sami zawodnicy nie ukrywają, że trudno jest utrzymać taki samo poziom emocji i zaangażowania, jak w przypadku meczów o strefę medalową. Choć zespół częstochowskiego Norwida również popełnił wiele błędów, to w końcówkach setów, potrafił postawić na swoim. W drugiej połowie tie-breaka, szybko zdobyli trzy punkty przewagi, których nie oddali już do końca spotkania.
- Na pewno szkoda tego meczu, bo naprawdę zależy nam na zajęciu jak najlepszego miejsca na koniec sezonu. Niestety nasza gra zbytnio falowała, żeby można było odnieść zwycięstwo, a pomimo to o wygranej zadecydował tie-break. Widać było, że po przegranym ćwierćfinale, zeszło z nas trochę powietrze. Nie składamy jednak broni i do Częstochowy jedziemy walczyć o każdą piłkę i po dwa zwycięstwa - mówi Maciej Naliwajko, kapitan Gwardii Wrocław.
Rywalizacja o miejsca 5-8 nadal trwa. W czwartek 28 marca zmagania przeniosą się pod Jasną Górę. Tam Gwardziści postarają się przedłużyć granie przeciwko Norwidowi, do piątku. Gdyby udało się im tego dokonać, to być może ze zwycięzcą pary BBTS Bielsko-Biała - KPS Siedlce, GWR powalczy o dobre zakończenie tego sezonu.
W sobotnim spotkaniu gospodarzom mocno dał się we znaki Krzysztof Modzelewski, 27-letni przyjmujący w ataku był momentami nie do zatrzymania, dokładając trudną zagrywkę, a mecz zakończył ze statuetką MVP. Oprócz niego świetnie radzili sobie atakujący Arkadiusz Żakieta i środkowy Mariusz Schamlewski. Cała trójka była jednocześnie dała się mocno we znaki GWR.
- Zespół Norwida od początku rozgrywek był wymieniany w gronie faworytów do medalu, więc nie dziwi fakt, że mają kim postraszyć. My jednak musimy skupić się na własnej solidnej grze i koncentracji od początku do końca. Myślę, że to jej zabrakło w kilku momentach. Gdy jednak wyszliśmy na boisko nie myśleliśmy kompletnie o tym, o jakie miejsce gramy – dodaje kapitan GWR.
Choć rywalizacja powoli dobiega końca, to dla wielu był to premierowy sezon na pierwszoligowych parkietach. Zmiana rzeczywistości po 10 latach była zarówno dla nich, jak i całego zespołu sporym wyzwaniem. Z pewnością jednak doświadczenie jakie zdobyli w trakcie tych rozgrywek, zaprocentuje w przyszłości. Jednym z takich przykładów jest bez wątpienia, Jędrzej Kaźmierczak.
- Fakt, wchodziłem do 1. Ligi jako chłopak, który nie miał tak wielkiego bagażu doświadczenia, jak koledzy z drużyny. Przez ten cały sezon, który jeszcze trwa, nabrałem mnóstwo tego doświadczenia, co poskutkowało w niektórych meczach. Wiadomym jest, że początki do łatwych nie należą i w zasadzie jest to trochę zderzenie się ze ścianą. Albo się odbijesz, albo przeskakujesz robiąc krok w przód. Myślę, że gdzieś tam w jakimś stopniu mamy niedosyt, przede wszystkim po pierwszym meczu z Nysą. To była dla nas spora szansa. Teraz walczymy o miejsca jak najbliżej podium. A to, co przekazali mi koledzy z drużyny, zaowocuje w przyszłości – przyznaje Jędrzej Kaźmierczak, środkowy Gwardii Wrocław i tegoroczny maturzysta.
Kolejne stracie z Exact Systems Norwidem Częstochowa rozpocznie się w czwartek o godzinie 18:30.