To jeszcze nie koniec
Walka i serce oddane na boisku. Gwardia Wrocław kończy zmagania ze Stalą Nysa po trzeciej porażce z rzędu. Konsekwencja okazała się kluczem do najlepszej czwórki 1. Ligi. Statuetka MVP ponownie dla Bartosza Bućko. W „Medyku” było głośno i jak na play off przystało. Takie mecze i walkę, chce się oglądać. Szkoda tylko, że bez powodzenia dla gospodarzy. Trzeba jednak przełknąć gorzką pigułkę.
Ostatnie, jak się okazało, spotkanie ze Stalą Nysa Gwardziści zaczęli, jak dwa poprzednie. Po pierwsze, wysoka skuteczność w ataku przyjmujących, Łukasza Lubaczewskiego i Kamila Maruszczyka. Ten drugi dostał zaufanie od trenera Leszka Mazura, zmieniając w wyjściowym ustawieniu kapitana GWR, Macieja Naliwajko. Do tego doszły szczelne bloki i solidna zagrywka, z którą goście ewidentnie mieli problemy. Samo przystosowanie się nysian do specyfiki hali Uniwersytetu Medycznego, zajęło trochę czasu. Pierwsza partia zapowiadała, więc ciekawe starcie i szansę na przedłużenie rywalizacji do czwartego meczu.
Od początku sobotniego meczu spore kłopoty miał atakujący jednak Michał Superlak. Co w perspektywie spotkania, okazało się bardzo istotne. Często nabijał się na blok Stali albo nie mieścił swoich ataków w boisku. Dodatkowo w drugim secie Stal znacznie poprawiła skuteczność w polu serwisowym, czym napsuła sporo krwi gospodarzom. Silne zagrywki szybko rujnowały wrocławską defensywę, przez co Jakub Nowosielski na rozegraniu nie miał zbyt dużego pola do popisu. Choć i sam rozgrywający, nie do końca miał swój dzień. Zaczęły się mnożyć błędy. Goście za to, zaczynali się czuć coraz pewniej w „Medyku”.
- Kaczorowski znów nie do zatrzymania. Bućko także dokładał swoje na skrzydłach. Cały zespół zagrał solidnie. My mieliśmy swoje problemy, ale chłopakom nie można odebrać walki i serca do gry. Po raz kolejny wyszli na boisko z ogromną wolą zwycięstwa, żaden z nich nie powinien mieć sobie nic do zarzucenia. Gratulację dla rywala, trzy bardzo dobre mecze. Dla nas sezon jeszcze się nie kończy, będzie walczyli o jak najwyższe miejsce w tabeli – komentuje Leszek Mazur, trener Gwardii Wrocław.
Coś, co napawa optymizmem po tym spotkaniu, to z pewnością fakt, że do gry wrócił Kamil Maruszczyk. Choć ostatni okres był mocno frustrujący dla przyjmującego, to w tym meczu pokazał wachlarz swoich umiejętności. Kończył wiele trudnych piłek, a momentami atakował tak, jak na początku sezonu. Maruszczyk był najlepiej punktującym po stronie KS Gwardii, kończąc mecz z 15 oczkami na koncie.
- Ostatnio miałem kilka trudnych momentów, przez to, że nie mogłem należycie pomóc drużynie w najważniejszym etapie sezonu. W tym meczu bardzo chciałem zagrać tak, jak na początku sezonu. Szkoda, że wynik tego nie oddał. W takim wypadku nie ma sensu oceniać indywidualnie swojej postawy – mówi Kamil Maruszczyk, przyjmujący Gwardii Wrocław.
Gdy w drugim secie Stal zdołała wyrównać stan rywalizacji na 1:1, w połowie trzeciego seta zawrzało pod siatką. Emocje związane z wagą tego meczu z pewnością dały o sobie znać. Zagotowało się, sędziowie wręczyli po czerwonej kartce (Superlak i Moustapha M’Baye), a kibice poczuli krew i zaczęli jeszcze głośniej stawać po stronie swoich ulubieńców. Napięcie pod siatką w momencie przełożyło się na grę zawodników Leszka Mazura. Zaczęli grać bardzo agresywnie zarówno w ataku, jak i w obronie. Stal jednak nie pozostała w tyle. Wynik do końca seta oscylował wokół remisu. Zimną głowę w ostatnich akcjach zachowali goście, zwyciężając 25:22. To był decydujący set dla całego meczu.
- Po tym secie zeszło z nas powietrze. Byliśmy mocno nakręceni, ale to rywal zdołał dokończyć seta. W czwartej partii kilka punktów z rzędu Stali wybiło nas z rytmu, próbowaliśmy wrócić na dobre tory, ale już było za późno. To nie powinno się wydarzyć – mówi Maruszczyk.
Przegrana trzecia partia wyraźnie odbiła się na Gwardzistach. W kolejnym odsłonie Stal pewnie dokończyła, to co zaczęła w Nysie. Sporo błędów po stronie gospodarzy i wciąż solidna gra rywali doprowadziła do zwycięstwa 25:10, a całego spotkania 3:1. Zespół z Nysy mógł unieść ręce w geście triumfu.
- Z pewnością szkoda końcówki trzeciej partii. Z naszej strony nie zabrakło woli walki. Szkoda, że nie udało się wygrać przy tak licznie zgromadzonych kibicach. Bardzo nam pomogli w tym meczu. Nie zasłużyli na taki koniec czwartego seta. Teraz już na chłodno trzeba przyznać, że awansuje lepszy zespół. Byliśmy bardzo blisko, ale trzy porażki z rzędu nie są efektem przypadku. Dysponują świetnymi wyrównanym zespołem. My także mogliśmy się pokusić o awans do najlepszej czwórki, gdybyśmy trafili na innego rywala, o czym mówiłem przed fazą play off – dodaje Maruszczyk.
Patrząc jeszcze na liczby, widać przewagę siatkarzy Stali w sobotę. W bloku 12 do 8, z czego 5 autorstwa Macieja Zajdera. Zagrywka, 10:5 dla przyjezdnych, 3 asy Kaczorowskiego. Do tego minimalnie lepszy procent przyjęcia Stali, 34 do 30 oraz atak, który goście kończyli na poziomie 58%, Gwardziści 35%. To suche statystyki, ale również dokładają pewien obraz, na chłodno, sobotniego pojedynku.
Przed GWR rywalizacja o miejsca 5-8. Rywalem Gwardzistów będą Exact Systems Norwid Częstochowa. Tam gra będzie toczyć się do dwóch zwycięstw. KS Gwardia zacznie od meczu u siebie 23 marca. Następnie rywalizacja przeniesie się do Częstochowy (30 marca) i ew. decydujące starcie, również zostanie rozegrane pod Jasną Górą.