Tomasz Piotrowski: byliśmy o te kilka piłek lepsi
BKS Visła Proline Bydgoszcz pokonana! Bielski zespół po czterosetowym pojedynku dopisał do tabeli trzy punkty, ale nie obeszło się bez perturbacji, które w trzeciej odsłonie meczu miały miejsce w hali pod Dębowcem. - To falowanie towarzyszy nam od początku sezonu, o ile nie dużo wcześniej… Nie wiem czy potrafimy to wyeliminować. Są sytuacje, gdzie tracimy nawet i dziewięć oczek z rzędu, jak miało to miejsce w tym spotkaniu i to jest niedopuszczalne. Jednak to wszystko jest w naszych głowach – mówi w rozmowie z klubem przyjmujący, Tomasz Piotrowski.
BBTS BIELSKO-BIAŁA: Wygrana z BKS Visła Proline Bydgoszcz po niełatwej batalii i trzy punkty zostają pod Dębowcem. Spodziewaliście się, że tak będzie wyglądało to spotkanie?
TOMASZ PIOTROWSKI: Spodziewamy się niełatwego pojedynku przed każdym kolejnym meczem w tych rozgrywkach. BKS Visła Proline Bydgoszcz to przeciwnik z górnej półki, stąd chociażby sama hala nie stanowiła dla niego większej przeszkody. Rywale trenują na podobnym do naszego obiekcie, więc warunki stworzyliśmy niemalże takie same. W tym wypadku wyłącznie aspekt sportowy stanowił wyznacznik wygranej. Nie było to fantastyczne spotkanie w naszym wykonaniu. Na nasze szczęście byliśmy jednak o te kilka piłek lepsi.
Po drugiej stronie siatki zabrakło głównego kreatora gry przyjezdnych – Michała Masnego. Wiemy, jak ważnym członem zespołu jest ten zawodnik. Czy możemy uznać mimo wszystko ten mecz za wyznacznik naszej niewielkiej dominacji w obecnej chwili nad drużyną z Bydgoszczy?
TOMASZ PIOTROWSKI: Nie spodziewaliśmy się, że Michał Masny nie zagra w tym meczu. Jak wspomniałaś jest to główny kreator gry bydgoskiego zespołu. Szczerze mówiąc nawet sama odprawa wideo nie uwzględniała sposobu rozegrania Łukasza Sternika. Byliśmy przygotowani taktycznie na atak drużyny z Bydgoszczy, znaliśmy mniej lub bardziej preferowane przez przeciwników kierunki w tym elemencie. Myślę, że drugi rozgrywający zaprezentował się w tym meczu bardzo dobrze.
Patrząc w statystyki w tym meczu oba zespoły wypadły bardzo podobnie, mimo wyniku. Jedno, co z pewnością możemy dostrzec to fakt, że bardzo falowaliście w tym starciu, a to jeden z waszych głównych mankamentów. Zdołamy to falowanie wyeliminować na przestrzeni sezonu przed najważniejszymi spotkaniami?
TOMASZ PIOTROWSKI: To falowanie towarzyszy nam od początku sezonu, o ile nie dużo wcześniej… Nie wiem czy potrafimy to wyeliminować. Nie analizujemy tego na treningach. Jeżeli już dochodzi między nami i przeciwnikiem do spięć, to tracimy koncentrację i to widać. Nie możemy tego wytrenować, nie możemy też tego unikać całkowicie. Nie da się również trenować zachowania poza atmosferą meczu, gdzie ta adrenalina jest znacznie większa, a otoczka zupełnie inna. Są sytuacje, gdzie tracimy nawet i dziewięć oczek z rzędu, jak miało to miejsce w tym spotkaniu i to jest niedopuszczalne. Jednak to wszystko jest w naszych głowach.
Prowadzicie w trzeciej odsłonie dziesięcioma punktami. Macie 9 piłek setowych i tracicie wszystkie możliwości zakończenia tej partii, na własne życzenie. To wszystko wina tej dekoncentracji, tej wspomnianej „głowy”?
TOMASZ PIOTROWSKI: Myślę, że tak. Przeciwnik nie zrobił absolutnie nic nowego. Zagrywał tak samo, atakował tak samo, bronił i blokował również bez zmian… To nasze rozluźnienie spowodowane było tą komfortową przewagą. Coś się przestawia i nagle zaczynamy do gry podchodzić nonszalancko. Gdy przewaga topnieje i rywal zbliża się na dwa, trzy punkty, to robi się bardzo nerwowo. Z tym nie umiemy sobie poradzić.
Koniec końców te błędy akurat w starciu z Bydgoszczą zostały wam darowane, a sama sytuacja to był chyba kubeł zimnej wody. Czy jednak mając wzgląd na kolejnych rywali i coraz trudniejsze mecze możemy być spokojni o takie incydenty?
TOMASZ PIOTROWSKI: Przygotowanie również mentalnego aspektu leży tutaj po stronie trenera i klubu. Prawdę mówiąc chyba żaden zawodnik nie ogląda filmów motywacyjnych ani instruktaży, jak sobie w takich sytuacjach radzić. Tego podejścia od strony mentalnej powinien nas uczyć trener i wspierać powinien go w tym klub. Musimy o takich sytuacja rozmawiać, analizować je i wyciągać z nich lekcje na przyszłość. Tutaj mówimy jedno zdanie, że „nie możemy doprowadzać do takich momentów i spięć pomiędzy przeciwnikiem i nami” i tyle. Tylko, że my nie jesteśmy w stanie czasem tego uniknąć. To po prostu się dzieje i takie sytuacje też mają miejsce. To działa też bardzo pobudzająco nie tylko na nas, ale i przeciwnika. Sęk w tym, że nie potrafimy tego przeciągnąć na własną stronę.
Styczeń nie jest dla was łatwy. Mierzycie się w ciągu dwóch tygodni z dwoma faworytami. Przed 2ami teraz zespół z Wrocławia.
TOMASZ PIOTROWSKI: Już sam początek stycznia był dla nas nieudany przez wzgląd na porażkę z Mickiewiczem Kluczbork. Mam nadzieję, że wracamy do dobrej passy, bo dwie wygrane kolejno z drużynami SMS PZPS Spała i BKS Visła Proline Bydgoszcz to dobry prognostyk. Mecz z drużyną z Wrocławia będzie z pewnością równie ciężki, jak starcie z każdym kolejnym rywalem. Ponownie jest to zespół z wyższej półki, ale będziemy do tego meczu przygotowani. Liczę, że nie zaskoczy nas podobnie, jak bydgoski zespół i nie zabraknie w nim podstawowych graczy, a jeśli już, to i na to będziemy odpowiednio przygotowani.