Tomasz Piotrowski: skupimy się na dobrze przepracowanym okresie przygotowawczym
Kolejny sezon BBTS-u Bielsko-Biała w TAURON 1. Lidze i jednocześnie kolejny rok Tomasza Piotrowskiego w ekipie Harrego Brokkinga. Przyjmujący zdecydował się ponownie reprezentować barwy drużyny z Podbeskidzia. Dla 24-latka będzie to już szósty rok pod Dębowcem. Bielski przyjmujący w specjalnej rozmowie opowiedział, o zaletach klubu, nie do końca przyjemnych wspomnieniach z ubiegłorocznego sezonu i planach na nadchodzący rok.
BBTS BIELSKO-BIAŁA: To już twój szósty sezon w barwach zespołu BBTS Bielsko-Biała. Począwszy od 2016 roku w Młodej Lidze, poprzez debiut w seniorskiej ekipie w 2017 roku i tak po dziś dzień. Co ma w sobie ten klub, że zdecydowałeś się pozostać w nim na kolejny rok?
TOMASZ PIOTROWSKI: Jeżeli chodzi o klub, to spełnia on podstawowe wymagania siatkarskie. Jest wypłacalny, jest dostęp do profesjonalnej hali i sprzętu siatkarskiego oraz ma dobry sztab szkoleniowy. Zdecydowałem się grać dla tego klubu również z przyczyn osobistych, do których należy chociażby ukończenie studiów w Bielsku-Białej, czy wspólne życie z moją dziewczyną.
Byłeś członkiem zespołu w roku, w którym utracił miejsce w ekstraklasie. Pamiętasz mecz ostatniej szansy w Zawierciu i niesmak, który po nim pozostał. Czy podobne uczucia towarzyszyły ci w momencie, kiedy zaledwie o włos utraciliście szanse na awans w roku ubiegłym, czy w minionym sezonie?
TOMASZ PIOTROWSKI: Moment spadku z PlusLigi zbliżał się wtedy do naszej drużyny z każdym kolejnym przegranym meczem. Mieliśmy od losu ostatnią szansę, czyli mecz z Zawierciem, której nie wykorzystaliśmy. Miniony sezon miał być powrotem do siatkarskiej ekstraklasy. Byliśmy zmotywowani i pełni nadziei, lecz zabrakło nam zdrowia. Sam musiałem odpuścić ostatni mecz w Lublinie ze względu na pękniętą kość w stawie skokowym, z którą i tak rozegrałem dwa poprzednie mecze. Zwycięzca może być tylko jeden i to niestety nie byliśmy to my.
Miałeś w minionym roku dość trudny sezon, z uwagi na kontuzje, które dręczyły cię na przestrzeni tych kilku miesięcy. Jedna z nich, jak wspomniałeś, pozbawiła cię udziału w finale rozgrywek TAURON 1. Ligi. Bezsilność, jaka towarzyszy zawodnikowi w takich momentach jest paraliżująca. Jak ty się z tym uporałeś przed ekranem telewizora, kiedy twoi koledzy walczyli w Lublinie?
TOMASZ PIOTROWSKI: Byłem wściekły, że nie mogę być tam z nimi i nie mogę im pomóc. Nawet jeżeli moja obecność na boisku nie zmieniłaby wyniku, to bardzo chciałem tam być i przegrać ten mecz razem ze swoją drużyną. Oczywistym jest, że zdrowie jest najważniejsze, dlatego sztab szkoleniowy postanowił od razu wdrożyć procedurę rehabilitacji na miejscu w Bielsku-Białej.
Jak dziś czujesz się fizycznie? Zdołałeś wykorzystać ten okres wakacyjny na regenerację?
TOMASZ PIOTROWSKI: Spędziłem go głównie na odpoczynku mentalnym, na przygotowaniu „głowy” na kolejny sezon i skupieniu się na nowych celach. Musiałem skupić się także na zadbaniu o swoje zdrowie. Wzmocnienie pewnych partii mięśniowych i zrzucenie wagi to cele, które realizowałem. Czuję się dobrze i wiem, że ciężka praca w wakacje na pewno nie pójdzie na marne.
W tym sezonie stajecie przed kolejną szansą na awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Niezaspokojone apetyty nadal wam towarzyszą. Czy spotęgowane porażkami w Lublinie wpłyną na was motywująco w tym roku? Czy startujecie z zupełnie czystą kartą porzucając w niepamięć to, czego nie zdołaliście zwieńczyć upragnioną PlusLigą?
TOMASZ PIOTROWSKI: Zarówno klub, jak i cała drużyna na pewno za cel obierze sobie awans. Mamy kilku nowych zawodników, którzy z pewnością szybko zaaklimatyzują się w zespole i wszyscy stworzymy spójny kolektyw. Miniony sezon już się zakończył. Teraz skupimy się na dobrze przepracowanym okresie przygotowawczym, a jak będzie później, to już czas pokaże.
Co twoim zdaniem może być w tym roku waszym atutem, który w tej czołówce zespołów może działać na naszą korzyść? Na pewno znasz sposób szkolenia i treningu Harrego Brokkinga i wiesz, jak wiele jest w stanie zbudować ze swoją drużyną.
TOMASZ PIOTROWSKI: Uważam, że to, co w każdej ekipie, czyli zespołowość. Jeżeli uda się nam stworzyć drużynę, czy „kolektyw” jak mawiają eksperci, to będziemy w stanie grać na bardzo wysokim poziomie.