Tomasz Pizuński: dołączyłem do zespołu z dużymi nadziejami
W nadchodzącym sezonie 2020/21 TAURON 1. Ligi Mężczyzn barw drużyny KRISPOL Września bronić będzie Tomasz Pizuński. - Dołączyłem do zespołu z dużymi nadziejami - powiedział przyjmujący w specjalnej rozmowie z naszym portalem. Zawodnik podsumował udział wrześnian w PreZero Grand Prix. Opowiedział o przygotowaniach do pierwszoligowych rozgrywek i zdradził, z jakimi celami przyjechał do nowego klubu.
TAURON 1.LIGA.PL: Za wami udział w PreZero Grand Prix w Warszawie. W pierwszym spotkaniu zmierzyliście się z PGE Skrą, z którą po walce przegraliście minimalnie 1:2.
TOMASZ PIZUŃSKI: Było ciężko, ale niewiele zabrakło, abyśmy wygrali.
Wygraliście pierwszego seta dość pewnie. Obserwując waszą grę nie dało się zauważyć żadnego paraliżu, czy starchu, że po przeciwnej stronie siatki stoją mistrzowie świata.
TOMASZ PIZUŃSKI: Nie byliśmy sparaliżowani, ale w kolejnych partiach był już pogrom w bloku. Nasza gra zupełnie inaczej wyglądała w meczu przeciwko drużynie z Suwałk. Rywale już tak nas nie zaskoczyli. Pierwszy mecz był trudny przeciwko bełchatowianom. Szkoda, że nie wygraliśmy, ale dzięki temu wygranemu jednemu setowi walczyliśmy do końca o awans do turnieju finałowego.
Jak ocenia pan samą grę na piasku? W rywalizację należy chyba włożyć dużo większy wysiłek?
TOMASZ PIZUŃSKI: Moim zdaniem granie w dwójkę w klasyczną plażówkę nie jest, aż tak bardzo męczące, jak w czwórkę. Podczas PreZero Grand Prix obowiązywały zasady siatkówki halowej. Mieliśmy na boisku więcej miejsca do gry, ale za to było nas mniej do gry, bo tylko czterech. Samą formułę turnieju oceniam bardzo pozytywnie.
Teraz przed panem kolejne wyzwania i gra w KRISPOL Września. To nowy rozdział w sportowej karierze.
TOMASZ PIZUŃSKI: Za nami już kilka tygodni wspólnych przygotowań. Na początku przygotowywaliśmy się do startu w PreZero Grand Prix. Po turnieju w Warszawie skupiliśmy się całkowicie na treningach, która mają nas przygotować do TAURON 1. Ligi. Póki co, nie mogę powiedzieć żadnego złego słowa na klub, czy drużynę we Wrześni. Dołączyłem do zespołu z dużymi nadziejami i cały czas je pomnażam. Sam jestem bardzo ciekawy, jak wszystko się ułoży.
W porównaniu do poprzedniego sezonu drużyna dość mocno zmieniła się pod względem personalnym. Jednak co roku, wiele osób mówi, że wrześnianie będą walczyć o utrzymanie albo niższe lokaty, a finalnie kończy rozgrywki na podium albo tuż za nim. Wielokrotnie trener Marian Kardas udowadniał, że potrafi świetnie prowadzić każdy zespół i osiągać dobre wyniki. Mam wrażenie, że w tym sezonie będzie podobnie.
TOMASZ PIZUŃSKI: Jak na to nie patrząc, na przełomie tych lat, które trener Marian Kardas spędził we Wrześni, to wrześnianie chyba nigdy nie mieli wielkich nazwisk na papierze, które same wygrywałyby tę ligę. Za to w trakcie rozgrywek zawodnicy wykonywali przysłowiowy kawał dobrej roboty i osiągali dobre wyniki. Mam nadzieję, że w tym roku będzie tak samo. Mamy młodą drużynę, ale bardzo perspektywiczną. Sport bywa przewrotny. Zobaczymy, jak wszystko się finalnie ułoży.
Liga z roku na rok wydaje się coraz mocniejsza. Poprzeczka będzie bardzo wysoko zawieszona dla wszystkich drużyn TAURON 1. Ligi?
TOMASZ PIZUŃSKI: Myślę, że pierwsza czwórka, którą każdy wskazuje, gdy słyszeliśmy o transferach - to bardzo dobre zespoły. Na pewno będzie z nimi trudno wygrywać w tym sezonie. Za to od miejsca piątego w dół, to będzie bardzo wyrównana i ciężka rywalizacja. Sądzę, że cztery zespoły będą walczyć pomiędzy sobą, a pozostałe zrobią wszystko, co w ich mocy, aby bić się o najwyższe cele.
Ten sezon będzie nieco dłuższy. W rundzie zasadniczej rywalizować będzie 15 drużyn. Teraz pojawia się pytanie, jak rozdysponować siły, żeby wytrwać w zdrowiu do końca rozgrywek?
TOMASZ PIZUŃSKI: Wydaje mi się, że przede wszystkim należy zdroworozsądkowo podejść do przygotowań. Wszystkie kluby już rozpoczęły treningi. Ważne, aby wszystko robić z głową. Pojawiają się głosy, że gdzieś już są drobrne urazy. Na szczęście u nas wszystko jest w porządku. Mam nadzieję, że nic się nie stanie. Wiadomo, że w czasie trwania rozgrywek, każdy będzie miał lepsze i gorsze momenty. Uważam, że jeśli nasz zespół do wszystkiego będzie podchodzić zdroworozsądkowo, to wspólnymi siłami dotrwamy do końca sezonu.
Jest pan gotowy grać we Wrześni o wyższe cele, niż to miało miejsce podczas ostatnich sezonów w Jaworznie? W MCKiS przysłowiowa machina dobrze działa do połowy każdego sezonu, a potem coś się zacinało...
TOMASZ PIZUŃSKI: Przyszedłem do Wrześni, żeby przede wszytkim myśleć o graniu o wyższe cele. Oczywiście, nie wiem na ile aspekt sportowy i drużynowy mi na to pozwoli. W poprzednim sezonie wspólnie z MCKiS rundę zasadniczą zakończyliśmy na dobrej pozycji.
Byliście wiceliderem tabeli po pierwszej części rundy zasadniczej.
TOMASZ PIZUŃSKI: To prawda. Tak jak wcześniej mówiłem podczas innego, naszego wspólnego wywiadu uważam, iż nie do końca został wyciągnięty potencjał z tego zespołu. W mojej opinii mieliśmy bardzo dobry zespół. Chcę jednak podkreślić, że nikogo nie winię za to, że zajęliśmy takie, a nie inne miejsce w tabeli. W drugiej części rozgrywek przytrafiło się nam trochę kontuzji. Jak będzie we Wrześni? Tego nikt nie wie. Mam nadzieję, że będziemy grali jak najlepiej i będziemy walczyć o wysokie cele. Zależy mi przede wszystkim, żeby nasza siatkówka po prostu bardzo fajnie wyglądała pod względem wizualnym i cieszyła oko kibica. Liczę również na to, że kibice ponownie będę mogli oglądać siatkówkę w hali. Na ten moment nie możemy być niczego pewni.
Na koniec proszę w takim razie powiedzieć, jakie indywidualne cele stawia sobie pan przed startem rozgrywek?
TOMASZ PIZUŃSKI: Przede wszytkim rozwój osobisty. Pokładam również nadzieję w trenerze, który potrafi zmotywować zawodników i wyciągnąć z nich, to co najlepsze. Uważam, że ostatni sezon nie był dla mnie udany, więc patrzę w przyszłość pełen nadziei i marzeń. Z całą drużyną chcielibyśmy zająć jak najlepsze miejsce, ale mój cel, to przede wszystkim zdrowie i jak najlepsze odbudowanie siebie, jako zawodnika.