Tomasz Pizuński: jak na beniaminka radzimy sobie bardzo dobrze, choć wiemy, że stać nas na więcej
MCKiS Jaworzno pierwszą część rundy zasadniczej zakończył na ósmym miejscu w tabeli. W ostatniej kolejce jaworznianie przegrali zacięty bój z Tauron AZS Częstochowa 2:3 w ramach meczu 15. kolejki 1. Ligi Mężczyzn. - Jak na beniaminka radzimy sobie bardzo dobrze, choć wiemy, że stać nas na więcej - powiedział Tomasz Pizuński, przyjmujący MCKiS.
1LIGA.PLS.PL: W meczu 15. kolejki przegraliście z Tauron AZS Częstochowa 2:3. Pozostaje duży niedosyt po tej przegranej?
TOMASZ PIZUŃSKI: Niestety nie udało się nam wygrać. Mimo wszystko, ten jeden punkt wywalczony w Częstochowie cieszy. Nie ma co zwieszać głów. Aczkolwiek nie ukrywam, że liczyliśmy na komplet punktów pod Jasną Górą.
Porażka chyba boli tym bardziej, że naprawdę niewiele zabrakło, aby to wasz zespół cieszył się ze zwycięstwa?
TOMASZ PIZUŃSKI: To prawda. Jeśli spojrzymy na wyniki, to raz nasz zespół zaczynał lepiej seta, a innym razem gospodarze. Niestety w tie-breaku popełniliśmy bardzo dużo błędów. Do zamiany stron, kiedy AZS prowadził 8:4, tak naprawdę częstochowianie poprawnie wykonali jedną akcję. Reszta to były nasze błędy.
Obserwując ten mecz miałam wrażenie, że w piątym secie zagrywka Dawida Murka pocięła wam nieco skrzydła. Tak było?
TOMASZ PIZUŃSKI: Dawid Murek na pewno miał powtarzalne zagrania. To jest klasowy gracz. Pomimo swojego wieku w każdym meczu pokazuje się z bardzo dobrej strony. Doskonale wie, jak poradzić sobie z naszym młodym blokiem.
Po zakończeniu pierwszej części rundy zasadniczej trener Mariusz Łoziński był zadowolony z waszej postawy. Jako beniaminek chyba nie możecie za wiele złego sobie zarzucić?
TOMASZ PIZUŃSKI: Może nie tyle złego, a bardziej mieć trochę pretensji do siebie, że nie wykorzystaliśmy pewnych szans. Wygrywaliśmy mecze z drużynami, które były od nas wyżej sklasyfikowane w tabeli, a przegrywaliśmy spotkania z zespołami, z którymi powinniśmy wygrywać. To jest ten paradoks. Nie potrafimy znaleźć tego półśrodka, aby utrzymać formę. Mimo wszystko, jak na beniaminka i młody zespół, który mamy - bo w 1. Lidze jesteśmy najmłosi i większość z nas nie grała do tej pory w pierwszoligowych rozgrywkach - radzimy sobie naprawdę dobrze.
Skoro mowa o mocnych zespołach, to w ostatnim meczu, w tym roku kalendarzowym przyjdzie wam się zmierzyć z KS Lechią Tomaszów Mazowiecki, liderem tabeli. Miło byłoby zakończyć rok zwycięstwem przed własną publicznością, a jeśli nie wygraną, to chociaż urwaniem punktów wicemistrzowi 1. Ligi?
TOMASZ PIZUŃSKI: Po meczu w Częstochowie mieliśmy trzy dni wolnego na odpoczynek. Od poniedziału rozpoczęliśmy przygotowania do meczu z Lechią. Na każdy mecz wychodzimy z nastawieniem, że się nie poddamy. A co ugramy, to będzie nasze.
Wasz przeciwnik ma trochę problemów zdrowotnych w drużynie. Dla przykładu STS Olimpia, mimo że nie była faworytem meczu grając przeciwko tomaszowianom pokazała się z bardzo dobrej strony. Można pokusić się o jakąś niespodziankę?
TOMASZ PIZUŃSKI: Cała pierwsza runda pokazała, że każdy z każdym może wygrać. Wydaje mi się, że nawet takie drużyny jak Stal Nysa, APP Krispol Września i KS Lechia Tomaszów Mazowiecki nie mogą być w stuprocentach pewne swojego wyniku. Spotkania mogą różnie się ułożyć. Kto wiem, może sprawimy niespodziankę.
Zgodzi się pan ze mną, że w tej drugiej rundzie rozpoczęła się już prawdziwa walka o play offy? W tabeli jest bardzo ciasno, zespoły dzieli niewielka różnica punktowa, przez co kolejne spotkania są coraz bardziej interesujące.
TOMASZ PIZUŃSKI: To prawda. W tabeli jest ogromny ścisk. Takie mecze jak ten nasz ostatni oraz wywalczony jeden punkt np. z Tauron AZS może zaważyć, czy awansuje się do play off, czy nie. W związku z tym, szkoda tych niektórych meczów z pierwszej rundy. Mamy świadomość tego, że jeśli udaje się nam wygrywać, urywać punkty z takimi zespołami jak Stal, Gwardia, APP Krispol, to powinniśmy być wyżej, niż na ósmej lokacie. Jednak zobaczymy jak wszystko ułoży się w kolejnych meczach, które przed nami.