Twarde zderzenie wrocławian z liderem
Druga połowa listopada nie należy do udanych dla siatkarzy eWinner Gwardia Wrocław. Z trzech spotkań w tym okresie Gwardziści wyciągnęli tylko jeden punkt. Co więcej, wrocławski zespół przegrał pierwszy mecz w Hali Orbita od 15 lutego tego roku. We Wrocławiu wygrał BBTS Bielsko-Biała, nadal niepokonany lider TAURON 1. Ligi.
I było to zwycięstwo za trzy punkty, co powiększa przewagę bielszczan nad wiceliderem z Wrocławia do dziewięciu oczek. Inna sprawa, że Gwardziści powinni skupić się nad powrotem na zwycięską ścieżkę, bo konkurencja zza pleców nie śpi…
W czwartkowe, późne popołudnie, mecz zawiązał się dopiero w trzecim secie. Dwie wcześniejsze odsłony były zdecydowanie pod dyktando siatkarzy BBTS. Gwardziści nie robili krzywdy przeciwnikom przede wszystkim zagrywkami, przez co przy dokładnym przyjęciu (przykładowo aż… 92 proc. w pierwszej partii u gości!), Jarosław Macionczyk mógł pokazać pełen wachlarz rozwiązań na siatce. Doświadczony rozgrywający nieprzypadkowo został zresztą wyróżniony nagrodą MVP spotkania.
– W dwóch pierwszych setach rywal niestety, był za mocny. Zaczęliśmy słabo w przyjęciu, trzeba było grać praktycznie większość na wysokich piłkach. Nie potrafiliśmy sobie poradzić i wydawało się, że skończy się na 0:3. Przebudziliśmy się jednak, pokazując kolejny raz, że serduchem można swoje wygrać. Ciekaw byłem reakcji po wygranej partii, jak to będzie wyglądało w czwartym secie. Było nieźle, mieliśmy nawet 20:19 no i… posypało się. Zasłużone zwycięstwo rywala, choć przyznam szczerze, że byli dzisiaj do ruszenia – mówi po meczu trener eWinner Gwardia, Krzysztof Janczak.
Warto też dodać, że nawet jeśli BBTS miał gorszy procent w przyjęciu zagrywki, goście byli dwukrotnie skuteczniejsi na wysokiej piłce od Gwardzistów. Trener Janczak w trakcie meczu próbował wprowadzać do gry zmienników. Swoje zrobił duet Krzysztof Gibek – Mateusz Frąc, którzy łącznie zdobyli 25 punktów (12 i 13), będąc dwoma najlepiej punktującymi siatkarzami w eWinner Gwardia. Pobudzić drużynę próbował również kapitan Arkadiusz Olczyk. Ostatecznie jednak przy stanie 20:19 w czwartym secie Gwardziści ponownie wrócili do koszmarów z dwóch pierwszych partii. Własne błędy pogrążyły gospodarzy, a jakby tego było mało, czerwoną kartkę za niesportowe zachowanie dostał Mateusz Biernat. Takiej niemocy rywala BBTS nie mógł nie wykorzystać.
– Graliśmy z liderem, z nim trzeba wznieść się na wyżyny, a my tego nie zrobiliśmy. Za to w Bydgoszczy, gdyby były remisy w siatkówce, takim rezultatem pewnie ten mecz by się zakończył. Nie możemy mieć do siebie pretensji o tamto spotkanie. Może tylko o tie-breaka tamtego meczu, bo tam zostaliśmy zlani. Nie chcę się usprawiedliwiać za spotkanie z BBTS, ale na pewno widać było, że po pięciu setach w Bydgoszczy, nie było w nas świeżości na walkę z liderem – oceniał po spotkaniu atakujący eWinner Gwardia, Mateusz Frąc.
Przed Gwardzistami weekend bez gry, czas na wylizanie ran po trudnych spotkaniach z ligową czołówką. Kolejne wyzwanie w następną sobotę 5 grudnia. eWinner Gwardia zmierzy się na wyjeździe z Lechią Tomaszów Mazowiecki.