Zatrzymać rozpędzonego lidera
Po trudnym boju na własnym terenie, czas na kolejny wyjazd. Tym razem wyzwanie wyjątkowo trudne, bo rywalem wrocławian będzie absolutny top 1. Ligi i obecny lider – Stal Nysa, z którą w swojej karierze zetknęło się kilku obecnych Gwardzistów.
O sobotnim meczu z MCKiS-em Jaworzno zawodnicy Piotra Lebiody z pewnością woleliby jak najszybciej zapomnieć. Sporo własnych błędów w polu serwisowym i w przyjęciu, przełożyły się na słaby wynik w tym spotkaniu. Przegrana 1:3 dała do myślenia. Czasu na to nie ma zbyt wiele, na rozkładzie w krótkim odstępie czasu są bowiem dwa kolejne ligowe sprawdziany.
W starciu z ekipą z Jaworzna zabrakło kontuzjowanego Arkadiusza Olczyka. Środkowy pod koniec zeszłego tygodnia doznał kontuzji stawu skokowego. Czy będziemy mogli się go spodziewać w kolejnym meczu? Póki co wydaje się to być pytaniem retorycznym… A bardzo szkoda, bo Olczyk to jedna z wiodących postaci we wrocławskim zespole od startu sezonu.
- Na pewno nie będę gotowy na środowy mecz. Liga jest długa i nie możemy tak ryzykować na jedno spotkanie. Gdybym się uparł, mógłbym spróbować zagrać, ale to nie byłoby podyktowane zdrowym rozsądkiem – przyznaje Arkadiusz Olczyk, środkowy Gwardii.
Pierwszym rywalem w tym tygodniu będzie ekipa z najwyższej półki. Stal Nysa to doświadczony pierwszoligowiec, który na zaplecze PlusLigi dostał się na początku lat 90. W 1996 roku wywalczył Puchar Polski, a w latach 2000 – 2005 występował w Polskiej Lidze Siatkówki. Później dość nieoczekiwanie spadł do 1. Ligi, gdzie na stałe się zadomowił. W 2012 roku zdobył tytuł mistrza, a trzy lata później wicemistrza. Obecnie zajmuje pozycję lidera z liczbą 28 punktów. Dotychczas przegrał tylko dwa spotkania. Jedno z Norwidem Częstochowa 2:3, a drugie z BBTS-em Bielsko-Biała 1:3.
Stal Nysa jest również szczególnie bliska dla kilku obecnych siatkarzy Gwardii Wrocław. W swojej siatkarskiej przeszłości, barwy Nysy reprezentowali Błażej Szymeczko, Arkadiusz Olczyk, Łukasz Lubaczewski i Bartłomiej Dzikowicz. Jak wspominają czas spędzony na Opolszczyźnie?
- Dla mnie był to bardzo dobry czas. Mieliśmy dość wyrównana 14 zawodników, co przekładało się na jakość treningów i meczów. Plany na tamten sezon mieliśmy wysokie, ale niestety duża liczba kontuzji nie pozwoliła nam ich spełnić. Na pewno będzie to miłe przeżycie znów tam zagrać. Spędziłem tam 3 trzy sezony i to tam też stawiałem pierwsze kroki na parkietach 1 ligi. Na pewno na mecz wyjdę z nastawieniem, żeby wygrać. Fakt, że będzie to akurat mecz w Nysie może spowodować, że będzie to dodatkowa motywacja, żeby pokazać się z dobrej strony przed nyskimi kibicami. Liga jest długa więc trzeba się teraz podnieść i właśnie zwycięstwo z Nysą, gdzie zdecydowanie oni będą faworytem, może nas odbudować – mówi Łukasz Lubaczewski, przyjmujący Gwardii Wrocław.
- To były dla mnie bardzo dobre dwa lata, mieliśmy świetną atmosferę w szatni, tym często wygrywaliśmy mecze. Niestety praca zarządu pozostawiła wiele do życzenia. Nyską przygodę oddzielam grubą kreską i bardzo chciałbym zobaczyć zwycięską Gwardię w środę! Z jednej strony, do każdego meczu powinno podchodzić się tak samo, ale wszyscy wiemy, jak jest. Takie mecze mają zawsze jakieś podteksty, dodatkowe smaczki. Bardzo żałuję, że w środę nie będę mógł zagrać razem z chłopakami – podsumowuje Olczyk.
Opolski klub jest prowadzony przez postać, której nie trzeba przedstawiać w siatkarskim świecie. Mowa o Krzysztofie Stelmachu. Zanim zaczął karierę trenerską sam grał przez wiele lat. Swoją przygodę zaczął w AZS-ie Strzegom, potem trafił do AZS-u Częstochowa, z którym wywalczył mistrzostwo Polski w 1990 roku. Później przez 14 lat był związany z ligą włoską. Siatkarską karierę zakończył w 2008 roku po trzech sezonach spędzonych w PGE Skrze Bełchatów. Poza imponującym klubowym CV, ma za sobą także występy z orzełkiem na piersi. Reprezentował kraj między innymi na igrzyskach olimpijskich w Atlancie (1996 rok). Doświadczenie zebrane na boisku z pewnością pomaga mu w prowadzeniu kolejnego siatkarskiego pokolenia. Zaczynał od szkolenia ekip z PlusLigi. Natomiast w zeszłym roku doprowadził AZS Częstochowa do mistrzostwa 1. Ligi. Obecne sukcesy Stali w lidze są na pewno zasługą pracy u boku tak doświadczonego szkoleniowca.
Stal musi, Gwardia może. Z takiego założenia mogą wychodzić kibice, którzy będą trzymać kciuki za wrocławski zespół. Na pewno w zespole trenera Lebiody potrzeba przełamania na boisku. Dwie ligowe porażki nie są jeszcze powodem do ogłaszania trudnej sytuacji, ale z pewnością to jest moment, w którym zespół powinien zafunkcjonować. I pokazać, że choć faworytem środowego spotkania nie jest, potrafi grać siatkówkę, która tak cieszyła oko od początku tego sezonu. A serie, zarówno te lepsze, jak i gorsze – przydarzają się każdemu – i przydarzać będą.